Maria Rodziewiczówna - Jaskółczym szlakiem, Książki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
MARIARODZIEWICZÓWNA
JASKÓŁCZYMSZLAKIEM
I
Granica! Paszporty!
Tohasłorzucanedownętrzawagonówprzywtórowaniuotwieranychdrzwiczekgwarze
stacjioszarymletnimświciebudziłobrutalniepasażerów
Wpadłoteżzkoleidoprzedziałudrugiejklasygdziejakbyczatowałananiekobieta
niemłodawyzierającaoknemnapiaskikrajobrazurozbudzonadziwnieuśmiechnięta
szczęśliwa
Zwróciłasiężywoipoczęłatrącaćśpiącegonaprzeciwległejławcemężczyznę
— Kostuśgranica!TerazcispaćwięcejniedamOtwierajoczyiuszyJesteśmyusiebie
Mężczyznausiadłźlejeszczerozbudzonyprzetarłoczywyjrzałoknemipodniósłwzrokna
kobietę
— AhatogranicaBardzodobrzeBędąnasznowurewidowali porazpiątypono!— rzekł
powstając
Jużurzędnikstałztorbąudrzwiczek
— Czego ten chce? — zagadnąłmężczyznanierozumiejącżądania
— Paszporty nasze oddaj!
RozmawialipofrancuskuUrzędnikodszedłStarazbieraładrobiazgiktóretragarzporywał
śpieszącsięRuszylizanimnastację
— Ohydna dziura! A brudy! — mruknąłmężczyzna— Ciociazostaniewbufecieażja
załatwię
Pokiwałagłowąroztargnionaoglądającludzinastawiającuszuuśmiechającsięz
wewnętrznymzadowoleniem
OnsięztłumemzmieszałajednakżewyróżniałsięwśródniegoOdgadywanownim
cudzoziemca.
Przyrewizjikufrówurzędnikzadałmuparępytańnaktóreodpowiedziećniepotrafiłruszył
ramionami.
Wtedyjakiśtowarzyszlosupowtórzyłmupytaniepofrancuskuiwytłumaczyłurzędnikowi
odpowiedź
Ztejracjizawiązałasięrozmowa
— Pan do Warszawy?
— Tak.
— ZParyża?
— Nie. Z Algieru.
— Oho!KawałdrogiJatylkoparęstacjiWracamzKrakowa
KufryzamkniętoRuszylirazemdobufetu
— Będziepanutrudno porozumiećsięnadrodzenieposiadającjęzyka
— Umiem po polsku.
— Ach, tak! — rzekłtamtentonempodziwu
Spojrzałponimuważnie
ŚmiesznyFrancuzumiejącypopolsku
Byłtomłodyczłowiekpiękniezbudowanyprzystojnyoruchachzdradzającychwojskowość
TwarzmiałmocnośniadąrysyściągłewłostużprzyczaszceściętyDziwnieprzytejciemnej
cerzeodbijałyjasnewąsikiiszareoczypatrzącehardoiswawolniespodpłowychbrwii
szerokiegoczołaUbiórwskazywałzamożność
UdrzwipożegnalisięaleobywatelniestraciłgozoczuDopilnowałgdywychodziłpodrękę
zjakąśstaruszkąiwśladzanimipodążyłZajęlimiejscawjednymprzedzialeStaraulokowała
sięprzyoknieikazałamłodemuusiąśćnaprzeciw
— Tylkouważajteraz!Jesteśmyusiebie! — rzekłapieszczotliwiegładzącgopogłowie
Żandarmwracałzpaszportami
— Paszporty dwa francuskie: Konstanty i Felicja Jamont — rzekłmłodyczłowiek
— Ahajużwiem!— mruknąłdosiebieobywatelzdrugiegokątaodbierającswójbilet
MilczałjednakażpociągruszyłWtedydopierouchylającpanamyspytałstaruszki
— Czy pani dobrodziejce dym nie szkodzi?
DrgnęłaiodwróciłasięgwałtownieSekundębyłabezgłosuczerwonazoczamipełnymiłez
zasłuchanaPotemwyciągnęładoniegorękędrobnąsuchąirzekławalczączewzruszeniem
— O, pal pan cygaro i powiedz co jeszcze po naszemu!
— Panidobrodziejkazdalekajaktoodsynasłyszałem!— uśmiechnąłsięobcyłagodnie
Przysiadłasiędoniegozapominającooknie
— ToniemójsyntosynowiecJedziemyzAlgieruOdawnotuniebyliśmy!Lat
dwadzieściaOnbyłdzieckiemjamłodądziewczynąNoipatrzpanznowujesteśmy
— Musiałapanizatęsknić?
— Ba!
Rzuciłagłowąapotemzaruszałaniąwobiestronywmilczeniuzamyślonarzewnie. Ale po
chwilirzeczywistośćznowująogarnęłaradosnawięcpoczęłamówić
— BotowidzipanbratmójtamosiadłKupiłwAlgierzeposiadłośćidobrzesiępowiodło
Mamyogródipoledębykorkowepomarańczeryżwarzyważebytylkonietakdaleko!
— Pani do rodziny jedzie? Zapewne w odwiedziny?
— Atak!Ozostawiliśmydużokrewnych!OdwiedzimywszystkichNiechpoznająnaszego
chłopcaaonniechteżzobaczyjaktutajwygląda
ZwróciłasiędoKonstantegozuśmiechem
— No, i niech nie sam wraca! — dodała
— Ahazżoneczką!— rzekłobywatelzuśmiechem
Zapaliłcygaroipochwilinamysłuspytał
— PaństwomająkrewnychwWarszawie?ZnamprofesoraJamontawgimnazjumgdziemój
synsiękształci
— To z innych zapewne. Nasza rodzina z Polesia, naroliosiadłaSątamdwiesiostry
zamężnestryjidziecistryjowskieAjakżenaimiętemuprofesorowi?
— WładysławMłodyjeszczeczłowiekalechorowity
— Władysław?Patrzcieno!ByłWładekustryja!Aleskądbysiętamwziął?Myztych
JamontówconaPolesiu!
— Hano!ZachlebemmógłodejśćjakwieluZnamidrugiegotegożnazwiskaSłużywmoim
sąsiedztwiejestnadleśnymwwielkichdobrachNoalepaństwozapewneutrzymywalichoć
listownystosunekzrodzinąwiedząojejlosach?
— WłaśnieżenieDużolistówmusiałopoginąćboniebyłoodpowiedziOstatnielat
dziesięćbyliśmybezwieściCorokmieliśmyjechaćalesiętozwlokłozpowodusłużby
wojskowejKostusiaapotemżałobywdomuBratowaumarłazeszłegorokuAchona
biedaczkamiałaznimjechaćiotnamnietospadłoAleprzecieodnajdziemyswoich
— Aczyznajdziemyładnedziewczęta?
— Oładnepewnie!Cośwartychtoniewiele— mruknąłnowyznajomy
— Ehtojakiśmizantrop!— szepnęłapannaFelicjapowracającdo okna. — Wyglądajmy
lepiej na kraj!
— WyglądałemprzezczasrozmowyciociWidzępiaskipokrytemarnąsośninąlubpolaw
bardzozaniedbanejkulturzeWolęczytaćzanimsięcośweselszegopokaże—
— Cośtam!AleśsośninyniewidziałwAlgierzeanitakichmacierzanek!Patrzotowieśi
gościniecsadzonyMójBoże!Ilesiętotakądrogąprzejeździłowmłodości!
— ŻebynociociatrafiładoceluWnoszęzopowiadańtegopanażemożemyłatwozbłądzić
— AtgadanieŻebymnietrafiładoSadybgdziemsięrodziłaiwzrosłaTylkosięspuśćna
mojąpamięć!WstąpimyodrazudostryjaEustachegobotopodrodzestamtądpojedziemydo
ciotkiMatyldyarozkwaterujemysięnadłużejuciotkiZofiibotamnajliczniejszesąsiedztwo
miasto pod bokiem, zjazdy, redutykontraktynoipowinowatychikrewnychpełnowpobliżu
Wszystkotojużsobiewdomuułożyłamitakbędziezobaczysz!
— Możemijużciociaiżonęwybrała?— zaśmiałsięKonstanty
— Żartujzdrów!ApewniewybrałamjakobyOżeniszsięalbozjaką StockąalbozZawirską
— A to czemu?
— Bowidziszwtychrodzinachjestzawszepełnopanieniładnych
— Ajeśliodstąpiliodtejtradycyjnejcnotyiznajdziemysamychchłopców?
— Niemożebyć!NotosąjeszczeWojniczowieiJaniccy!
Niebędzieztymkłopotu
— AchociażbytozawszepozostanienamucieczkadosąsiadówTirardówCiociapogodzi
sięzKlarąTirardibędziekwita
— Za nic! — zawołałaczerwieniejączzapału— Francuzicyunasniebędzie!Nie
wspominaćmitejsrokibomisiężółćobrusza!Prawdadlaniejpracowałam!Akurat!
Chłopakśmiałsięswobodnie
— Tomiciociawreszcieniepozwolizakochaćsięnawetbezupoważnieniaswojego
— Tutajpozwolępozwolę— odparła— tutaj przecie swoi. Tam, za morzem, tylko szmatek
byłnaszaresztacudzetuzaśpatrzottakwszystkocospojrzyszokiemtoswoje
Szerokimruchemrękiwskazałakrajobrazzaoknemamówiąctotakpromieniałatakbyła
żywaodmłodzonażeKonstantywpatrzyłsięwniązdumionyirzekł
— CiociużebymniebyłsynowcemoświadczyłbymsięwtejchwiliociocięDoprawdyjaka
ciociaładnateraz!
Spojrzałanańzgniewemiotulającsięjedwabnympłaszczemwsunęłasięwgłąbsiedzeniaz
ruchemobrażonejdziewicy
— Francuski koncept z garnizonu! — mruknęła
— Ależnaprawdęniepoznajęcioci!— tłumaczyłsiępomimooporucałującrękęna
przeprosiny. — Inna osoba!
— BośmnienigdyusiebieniewidziałJeślitemusiędziwisztociwstydPowinieneśsamto
czuć
Towarzysz podróżywtrąciłsiędorozmowy
— To pan dobrodziej gospodarujesz w Algierze? — spytał
— Właściwiedotądpracowałembardzomało— odparłKonstanty— Naukizajęłymidużo
czasupotemsłużbawojskowaOdparulatpomagamojcuwrobotachtechnicznychboto moja
specjalnośćawostatnimrokuodbyłemkurspraktykigospodarczej
— Ho, ho! To pan dobrze przygotowany.
— Mapracydość!— zawołałapannaFelicja— Bo czy to tam, w Algierze, jak u nas, panie!
UnastopoBożemuJestdwórpięknieosadzonyjestrzekastawwreszciechoćbystudnieDaje
BógprawdazimęalezatolatemWmiaręupałwmiarędeszczJestwiosnairobotnik
poczciwyjestsąsiadnapociechęAletamwtymAlgierzewszystkojakwgorączcewszystko
zmękąMówiępanujakbratmójtękotlinękupił— inassprowadziłtomręcezałamała
Wystawpansobiewkołogóryżeażzimnosięrobinaniepatrzećatujeździćprzeznietrzebaz
każdymtowaremWśrodkudolinaananiejpiasekikaktusy— mówiępanu— pustynia.
Abratpatrzącnanasgłowątrzęsie
— Ej, kobiety — powiada — przyglądaćsięniemaczasuwracaćniemadokądiśćdalejnie
magdzieTrzebaztejskałyipiaskuzdobywaćchlebibasta!NazwiemytoSadybamidla
pamięci
Tyle nas tylkopocieszyłapotempatrzącnajegomękęicierpliwośćjużeśmynigdysłowa
skarginiepisnęły
IcopanpowieBógnastamsnadźosadziłbodziwniesięwiodło
Przezlatośmnaścieniebyłoklęskinirozbojunichorobyniszarańczy
— Tak mi to panijasnomalujeżeażchęćbierzesamemutamdrapnąć— za morze. A
przynajmniejchłopcówposłaćktórzywdomubąkizbijająniewiedzącgdziesiępodziaćco
robię!Czyziemiatamniedroga?
— Napomorzubardzopodrożała— odparłakobieta— wgłębikrajuzaśniebezpiecznie
osiadaćpojedynczoZresztątrzebaprzywyknąćdoklimatudomiejscowychwarunkówi
potrzeb.
Niewierzębykomukolwiekbyłolżejilepiejnaobczyźnieniżusiebie
— Usiebie?Albośmytuusiebie?— zaśmiałsięgorzkotowarzyszpodróży— Tak, rola
naszabotakjużobdłużonażejejniktniemaochotyodebraćAnoicmentarzenaszeTamgdzie
państwojadąjeszczegorzejpodobno
Konstantymiałpytanienaustachgdywtempociągstanąłobywatelwyjrzałoknem
— Coto?Jużmoja stacja!Atomsięzagadał!— zawołałzrywającsięiszturmującdodrzwi
— Żegnampaństwaszczęśliwejdrogi!— dodałspieszniewyrzucającmanatkiikiwającna
stróża
JeszczezperonupodałdłońKonstantemuukłoniłsiękapeluszempannieFelicji
— Żarski Nikodem — przedstawiłsię— Wkażdymraziektowiemożechłopcówdo
państwaprzyślęNieskończyłemmówićalepansamzobaczyPadamdonógażyczęładnej
żoneczki!
Zatrzaśniętodrzwiczkipociągruszył
— Todopieromusząbyćniedołęgitejegochłopcy— zdecydowałapannaFelicja— Niby to
brakpracynaświecie
— Dlaczegotutajtaksenniewygląda?— zapytałKonstanty— Mniepatrzącnateokolice
powiekigwałtemsięzamykająRadbymjużbyćucelu
— OhoacóżtymyśliszżetenkrajtotakafigajakFrancja
ZiewnięcieKonstantegoodpowiedziałoniezachęcającoWyciągnąłsięnaławceipomimo
protestówciotkiusnąłniebawem
CoprawdazahartowanybyłiwytrzymałynatrudyOdwczesnejmłodościwalczyłznaturąz
afrykańskimsłońcemzludźmizezwierzemAletrudytebyłyniczymwobecsiłi
gorączkowościpannyFelicjiwobecjejżądzypośpiechuiniespokojnościcharakteruZe
wstydemwyznaćmusiałmłodyczłowiekżegozamęczyłazeszczętemZ Algieruniedałamu
sekundywytchnieniaspokojuiopamiętaniaMiałwgłowiechaosutworzonyzkołysaniastatku
turkotuwagonówzamętuprzyzmianachpociągówkłopotówcelnychipaszportowychi
bezustannegogadaniaciotkiNigdynieprzypuszczałżejednasłabakobietabędziemogłago
pokonaćaotojużwWiedniuzłożyłbrońijakojedynyratunekprzyjąłzasadęsnurzeczywistego
lubudanegowczymwkrótcedoszedłdoperfekcji
NależyobjaśnićżewyprawataspodAlgierubyławygnaniemnaktóreskazanogosądem
familijnympobardzoburzliwymposiedzeniuiżezpoczątkubyłprzezpannęFelicjętraktowany
jakniebezpiecznyopryszekzdanyjejpodnadzóriodpowiedzialnośćAżdoMarsylii
interpelowałagonawetwtrzeciejosobie
Kostuśbyłtosobiechłopakwesołyipracowityobowiązkowyiwytrwałyotyleoilenie
weszłamuwdrogękobietaŻezaśbyłmłodyiswawolnyzamożnyiprzystojnyopokusęnie
byłotrudnoChorobazakochaniabyłauniegochronicznaaodbijałasiętragicznienacałej
ludnościkoloniiGdybyłdalekodrżanoojegolosiżyciegdybyłwdomudzieńjedennie
przeszedłspokojniegdywyjeżdżałnadnikilkaodprawianonowennygdywracałoddychano
jakpozmorzeŻyciezjegopowodubyłobezustannągorączką
GdywróciłzeszkółprzywlekłasięzanimjakaśmodystkatrzebajejbyłowAlgierzezałożyć
magazynPowrótzwojskaurozmaiconyzostałprzybyciemjakiejśArabkizaktórąprzygnałsię
całyjejklaniodebrawszypięknośćzawaletęspaliłowczarnięPrzyjazdzpraktykigospodarczej
nieodbyłsięteżpospolicieTymrazemprzywiózłsobiejakiegośojcażcórkąktórzyjakobybyli
specjaliściogrodnicy
Osadzono ich tedy w ogrodzie, ale rychłosiępokazałożeojciecbyłspecjalistąodabsyntu
córkazaśumiałatylkośpiewaćkupletyizabawiaćKostusiaTymrazemopłaconogrubyokup
PomniejszychwypadkówbyłobezlikuPokażdejtakiej„fudze”Kostuśwracałdoprzytomności
pracowałza trzechżyłjakmnichodrzekałsięodmiłościikobietjakpijakodwinabyłuległym
synemmiłymtowarzyszemsłodkimipokornymchoćgoprzyłóżdorany
Mimowolizapominanozgryzotikłopotówusidlałnawetojcaakobietyzawszepewnebyły
żeto jużostatniwybrykIwreszciewyrzucanosobieżegostrofowanozaostroByłprzecie
jedynakiem — nadziejąchlubąukochaniemtychtrojgarozbitkówktórymtyleodebrałylosi
życie
StaryJamontzapracowanywyschłyjakdaktylwciążtylkoprzemyśliwałizbierałby
chłopakahulankiniezubożyłyCiotkatroskałasięojegozdrowieiwypoczynekmatkatylko
jednaznalazłasposóbradykalny
— TrzebagoożenićJasiu!— mawiaładomęża
— Ba! — odpowiadałruszającramionami— Chceszżebyjeszczejednejosobiewięcej
czyniłzgryzotęAzresztąpilnociobcątuzasadzić?Poczekajnacieszyszsięniąrychło!
— AleżnieobcąJasiuWezmęgozsobąpojadędokrajutamgoożenimy!
— Tere–fere!Któratozechcestamtądodjechaćtutajdlatakiegourwisza?
— Jająuproszęzobaczysz!JabymtakchciałaprzedśmierciąjeszczetambyćPozwól
Jasiu!
— AnojakchceszZobaczymyjakibędziezbiórowocówPodróżkosztowna
CzekalitegozbioruMyślbyłarzuconamówionooniejcorazczęściejbudowanoplany.
Kostuśsięśmiałniefrasobliwieniewierzyłwurzeczywistnienieprojektuachoćbyidoszedłdo
skutku no to będzie zabawne Napisano nawet do krewnych z oznajmieniem
zaprenumerowano
pismopolskieikartęszczegółowąEuropy
WdżdżystewieczorybyłtotematrozmówniewyczerpanychktórymsięKostuś
przysłuchiwałgryząccygarolubcośnucącpodnosemWyglądałomutonabaśniezwykłe
baśniewieczornenakoloniachgdzieniematowarzystwaninowinNakominkuwinogradsuchy
trzaskałpopłaskimdachudeszczpluskałzaścianąMohamedsłużącybrząkałaaarabskiej
gitarzeAtuwizbieopowiadanoośnieżnychzamieciachobrzozachołanacholudziach
zupełniemuniepojętychostosunkachdziwnychTrochęlegendyczućbyłowtychpamiątkach
sprzeddwudziestulattrochępoetycznegozabarwienia
— Contesdeveillées!— mruczałKostuś
PodróżnareszciedostałaterminicelstanowczyZaczętosiędodrogisposobićnienażarty
ChłopakalęktrochęogarniałchoćnadrabiałrezonemŻenićsię— brr!Ktozaręczyżeżonie
możnabędzieoczyzamydlićgdytak— ktoinnysięspodoba
Źle— tojakbysiędobrowolniebrałododomukwaterunekśledczejpolicji!
AleniebyłoradyMatkatakchciałaaonponomatkijednejsiębałisłuchałchoćwłaśnie
onajednanigdygoostroniestrofowałaWzdychającgodziłsięzwoląstarszych
TymczasemwpodróżruszyłatylkomatkaWpodróżdalekąbezpowrotnąZabrałoją
zapaleniepłuc
PotymodejściutaknagłymkoloniadługiczasbyłajakłódźbezsterujakmartweciałoRuch
odbywałsięmechaniczniesiłąrazdanegorozpędu— powoliznaćsiędawałoopuszczenie
IstotniepracowałajednapannaFelicjastaryJamontosowiałiręceopuściłKostuśzdawałsię
nie
myślećwewnętrznyporządek sięrozprzęgałStaraciotkaniebyławstaniewszystkiemu
podołać
NieurodzajhaniebnyotrzeźwiłstaregoPoczułżegroziruinaWysiłkiemwoliotrząsnął
apatięirozpaczzagarnąłznowurządywswedoświadczonedłonie
Byłotowpółrokupośmierciżony.
WdomujednakpozostałaniczymniezapełnionapustkaGdywieczórichzgromadzał
milczeliponurobyniewspominaćokropnejstratypracowalibezchęciTakbyliswątroską
zajęciżeczasjakiśniezauważyliczęstycheklipsKostusiazrazutylkowieczoremwświęto
potemodranawniedzielęwreszcieiwdnierobocze
PannaFelicjapierwszajakzwykleuderzyłanaalarm
— NiewieszJasiugdzieKostuś?— spytałarazupewnego
— Gdzieżbymiałbyćwwinnicyzapewne!— odparłJamontniedbale
— AleżonjużtrzeciąnocspędzazadomemMówięcitonowyparoksyzmamorów!
— BójsięBogakobieto!— upominałkolonista— ToćonniedawnomatkępogrzebałGo
dzieńjejnamogiłęnosikwiaty
TakkwiatynosiłKostuśaleniezeswegoogroduWsąsiedztwieomilęosiadłprzedrokiem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • annablack.xlx.pl