Maria Konopnicka - O-krasnoludkach-i-sierotce-Marysi, ◉ --> E - B O O K I, !!! Wolne lektury EPUB, PDF

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
, podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie
Utwór opracowany został w ramach projektu
przez
MARIA KONOPNICKA
O krasnoludkach i sierotce Marysi
Czy to bajka, czy nie bajka,
Myślcie sobie, jak tam chcecie.
A ja przecież wam powiadam:
Krasnoludki są na świecie!
Naród wielce osobliwy.
Drobny — niby ziarnka w bani:
Jeśli które z was nie wierzy,
Niech zapyta starej niani.
W górach, w jamach, pod kamykiem,
Na zapiecku¹ czy w komorze²,
Siedzą sobie Krasnoludki
W byle jakiej mysiej norze.
Pod kominem — czy pod progiem —
Wszędzie ich napotkać można:
Czasem który za kucharkę
Poobraca pieczeń z rożna…
Czasem skwarków porwie z rynki³,
Albo liźnie cukru nieco,
I pozbiera okruszynki,
Co ze stołu w obiad⁴ lecą.
Czasem w stajni z bicza trzaśnie,
Koniom spląta⁵ długie grzywy,
Czasem dzieciom prawi baśnie…
Istne cuda! Istne dziwy!
Gdzie chce — wejdzie, co chce — zrobi,
Jak cień chyżo⁶, jak cień cicho,
Nie odżegnać się⁷ od niego,
Takie sprytne małe licho⁸!
¹
aiecek
— w dawnych wiejskich domach miejsce za piecem lub na piecu. Były to przeważnie duże piece
kaflowe, czasami budowane z cegły, na których również gotowano posiłki.
²
koora
(daw.) — w dawnych wiejskich domach było to małe pomieszczenie mieszkalne lub miejsce, gdzie
przechowywano np. żywność.
³
rynka
(reg.) — mały rondelek.

oiad
— tu: podczas obiadu.

slta
— dziś popr. forma: splącze.

chyo
— szybko.

odena si
— wyrzec się związku z kimś lub czymś, stanowczo czemuś zaprzeczać.

licho
— tu w znaczeniu: coś drobnego, niepozornego.
 *
Zresztą myślcie, jako chcecie,
Czy kto chwali, czy kto gani⁹,
Krasnoludki są na świecie!
Spytajcie się tylko niani.
I
Zima była tak ciężka i długa, że miłościwy Błystek, król Krasnoludków, przymarzł do
Zima
swojego tronu. Siwa jego głowa uczyniła się srebrną od szronu, u brody wisiały lodowe
sople, brwi najeżone okiścią¹⁰ stały się groźne i srogie; w koronie, zamiast pereł, iskrzyły
krople zamarzniętej rosy, a para oddechu osiadała śniegiem na kryształowych ścianach je-
go skalnej groty. Wierni poddani króla, żwawe krasnoludki, otulali się jak mogli w swoje
Strój
czerwone opończe¹¹ i w wielkie kaptury. Wielu z nich sporządziło sobie szuby¹² i spence-
ry¹³ z mchów brunatnych i zielonych, uzbieranych w boru¹⁴ jeszcze na jesieni, z szyszek,
z huby drzewnej, z wiewiórczych puchów, a nawet z piórek, które pogubiły ptaszki, lecące
za morze.
Ale król Błystek nie mógł się odziewać¹⁵ tak ubogo i tak pospolicie. On zimą i latem
Król, Obyczaje
musiał nosić purpurową szatę, która od wieków służąc królom Krasnoludków, dobrze już
była wytarta i wiatr przez nią świstał. Nigdy też, za nowych swoich czasów nawet, bardzo
ciepłą szata owa nie była, ile że¹⁶ z przędzy¹⁷ tych czerwonych pajączków, co to wiosną po
grzędach się snują, utkana, miała zaledwie grubość makowego listka.
Drżało więc królisko srodze¹⁸, raz wraz chuchając w ręce, które mu tak zgrabiały, że
już i berła utrzymać w nich nie mógł.
W kryształowym pałacu, wiadomo, ognia palić nie można. Jakże⁈ Jeszcze by wszystko
potrzaskało: posadzki i mury.
Grzał się tedy¹⁹ król Błystek przy blasku złota i srebra, przy płomieniach brylan-
tów, wielkich jak skowrończe jaja, przy tęczach, które promyk dziennego światła zapalał
w kryształowych ścianach tronowej sali, przy iskrach lecących z długich mieczów, który-
mi wywijały dzielne Krasnoludki, tak z wrodzonego męstwa, jak i dla rozgrzewki. Ciepła
wszakże z tego wszystkiego było bardzo mało, tak mało, że biedny stary król szczękał
zębami, jakie mu jeszcze pozostały, z największą niecierpliwością oczekując wiosny.
— Żagiewko — mówił do jednego z dworzan — sługo wierny! Wyjrzyj no na świat,
czy nie idzie wiosna?
A Żagiewka kornie²⁰ odpowiedział:
— Królu, panie! Nie czas na mnie, póki się pokrzywy pod chłopskim płotem nie
zaczną zielenić. A do tego jeszcze daleko!…
Pokiwał król głową, a po chwili znów skinie i rzecze:
— Sikorek! A może ty wyjrzysz?
Ale Sikorkowi nie chciało się na mróz wystawiać nosa. Rzeknie tedy:
— Królu, panie! Nie pora na mnie, aż pliszka ćwierkać zacznie. A do tego jeszcze
daleko!…
Pomilczał król nieco, ale iż mu zimno dokuczało srodze, skinie znów i rzecze:

ani
— strofować, krytykować.
¹⁰
oki
— gruba warstwa przymarzniętego śniegu.
¹¹
ooca
— rodzaj płaszcza, z kapturem, bez rękawów, noszonego między XIV a XVII wiekiem.
¹²
sua
(daw.) — rodzaj wierzchniego, obszernego okrycia, bez zapięcia. Szuby przeważnie podbijano futrem
w taki sposób, by stworzyć dodatkowe obszycie na brzegach materiału i uformować duży kołnierz.
¹³
sencer
(daw.) — krótka, dwurzędowa kurtka.
¹⁴
uieranych oru
— dziś popr. forma: Ms.lp: w borze;
r
: duży las iglasty.
¹⁵
oiea si
(daw.) — ubierać się.
¹⁶
ile e
(daw.) — ponieważ.
¹⁷
ra
— nitka służąca do wyrobu m.in. tkanin.
¹⁸
sroe
— silnie, mocno, strasznie.
¹⁹
tedy
— dziś w znaczeniu: zatem, wtedy.
²⁰
kornie
— dziś: pokornie.
O krasnoludkach i sierotce Marysi

— Biedronek, sługo mój! A ty byś nie wyjrzał?
Wszakże i Biedronkowi niepilno było na mróz i zawieje. I on się kłaniał i wymawiał:
— Królu, panie! Nie pora na mnie, aż się pod zeschłym listkiem śpiąca muszka zbudzi.
A do tego jeszcze daleko!…
Król spuścił brodę na piersi i westchnął, a z westchnienia tego naszła taka mgła śnie-
żysta, że przez chwilę w grocie nic widać nie było.
Tak przeszedł tydzień, przeszły dwa tygodnie, aż pewnego ranka jasno się jakoś zro-
biło, a z lodowych soplów²¹ na królewskiej brodzie jęła²² kapać woda.
We włosach też śnieg tajać zaczął, a okiść szronowa opadła z brwi królewskich i zmar-
złe kropelki u wąsów wiszące spłynęły niby łzy.
Zaraz też i szron ze ścian opadać zaczął, lód pękał na nich z wielkim hukiem, jak kiedy
Wiosna, Burza
Wisła puszcza, a w komnacie zrobiła się taka wilgoć, że wszyscy dworzanie wraz z królem
kichali jakby z moździerzy.
A trzeba wiedzieć, że Krasnoludki mają nosy nie lada.
Sam to naród nieduży: jak Krasnoludek but chłopski obaczy²³, staje, otwiera gębę
i dziwuje się, bo myśli, że ratusz. A jak w kojec²⁴ wlezie, pyta: „co za miasto takie i którędy
tu do rogatek²⁵?”. A wpadnie w kufel kwarciany²⁶, to wrzeszczy: „Rety! Bo się w studni
topię!”.
Taki to drobiazg!…
Ale nosy mają na urząd, że i organiście lepszego do tabaki²⁷ nie trzeba. Kichają tedy
wszyscy, aż się ziemia trzęsie, życząc sobie i królowi zdrowia.
Wtem chłop po drwa do boru jedzie. Słysząc owo kichanie, mówi:
— Oho, grzmi! Skręciła zima karku! — bo myślał, że to grzmot wiosenny. Zaraz
konia przed karczmą zawrócił, żeby grosza na drzewo nie utracać²⁸ i przesiedział tam do
wieczora, rachując i rozmyślając, co kiedy robić ma, żeby mu czasu na wszystko starczyło.
Tymczasem odwilż trwała szczęśliwie. Już około południa wszystkim Krasnoludkom
poodmarzały wąsy.
Zaczęli tedy radzić, kogo by na ziemię wysłać, żeby się przekonał, czy jest już wiosna.
Aż król Błystek stuknął o ziemię berłem szczerozłotym i rzekł:
— Nasz uczony kronikarz Koszałek-Opałek pójdzie obaczyć, czy już wiosna przyszła.
— Mądre królewskie słowo! — zakrzyknęły Krasnoludki i wszystkie oczy obróciły się
na uczonego Koszałka-Opałka.
Ten, jak zwykle, siedział nad ogromną księgą, w której opisywał wszystko, co się od
Literat
najdawniejszych czasów zdarzyło w państwie Krasnoludków, skąd się wzięli i jakich mieli
królów, jakie prowadzili wojny i jak im się w nich wiodło.
Co widział, co słyszał, to spisywał wiernie; a czego nie widział i nie słyszał, to zmyślił
tak pięknie, iż przy czytaniu tej księgi serca wszystkim rosły.
On to pierwszy dowiódł, iż Krasnoludki, ledwie na piędź²⁹ duże, są właściwie olbrzy-
mami, które się tylko tak kurczą, żeby im mniej sukna wychodziło na spencery i płaszcze,
bo teraz wszystko drogie.
Krasnoludki tak dumni byli z kronikarza swego, że gdzie kto jakie zielsko znalazł,
zaraz mu wieniec plótł i na głowę wkładał, tak, iż mu te wieńce resztę rzadkich włosów
wytarły i łysy był jak kolano.
II
Koszałek-Opałek zaraz się na wyprawę zbierać zaczął. Przyrządził sobie garniec naj-
Literat
czarniejszego atramentu, potem wyszykował wielkie gęsie pióro, które, iż ciężkie było,
²¹
sol
— dziś popr.: sopli.
²²
(daw.) — zacząć; tu forma  os.lp:
a
: zaczęła.
²³
oacy
(daw.) — zobaczyć, dostrzec.
²⁴
koec
— rodzaj ogrodzenia tworzącego zagrodę dla zwierząt domowych np. kur, kaczek itp.
²⁵
roatka
(daw.) — posterunek na granicy miasta, na którym pobierano opłaty za wjazd.
²⁶
kuel karciany
— kufel o pojemności / części garnca (w przybliżeniu / l);
arniec
: daw. miara objętości
cieczy.
²⁷
taaka
— rodzaj tytoniu do wciągania nosem, by wywołać kichanie.
²⁸
utraca
— dziś: tracić.
²⁹
id
— daw. miara długości mierzona jako odległość między końcem kciuka a końcem palca środkowego,
lub małego, rozpostartej, męskiej dłoni, równa ok.  cm.
O krasnoludkach i sierotce Marysi

musiał je jak karabin na ramieniu dźwigać; ogromne swoje księgi na plecach sobie przy-
troczył, podpasał opończę rzemieniem, włożył kaptur na głowę, chodaki na nogi, zapalił
długą fajkę i stanął do drogi gotowy.
Wierni towarzysze zaraz się z uczonym Koszałkiem tkliwie żegnać zaczęli, niepewni,
czyli go na ziemi zła jaka przygoda nie spotka i czy go jeszcze kiedy zobaczą.
Sam król Błystek miłościwy chciał go uściskać, iż bardzo sobie Koszałka-Opałka za
Król, Obyczaje
uczoność jego cenił, ale się ruszyć nie mógł, gdyż zupełnie do tronu przymarzły mu szaty.
Skłonił tylko ze swego majestatu złote berło nad uczonym mężem, a gdy ten rękę
królewską całował, stoczyło się po królewskim licu kilka jasnych pereł, które z brzękiem
na kryształową posadzkę upadły. Były to zamarznięte łzy dobrego króla. Podjął je na-
tychmiast skarbnik państwa, Groszyk, i w szkatułę drogocenną włożywszy, do skarbca
zaniósł.
Cały dzień gramolił się uczony Koszałek, zanim z groty na ziemię wyszedł. Droga była
stroma, korzeniami odwiecznych dębów splątana, odłamki skały, żwiry i kamyki usuwały
się spod nóg, lecąc z głuchym łoskotem gdzieś na dno przepaści; zamarzłe wodospady
świeciły jak szyby lodu, po których uczony wędrowiec ślizgał się w swych chodakach,
i tylko z największym trudem posuwać się mógł w górę.
Na domiar biedy, wybrał się bez jakiegokolwiek posiłku na drogę, gdyż dźwigając
wielkie księgi, wielki kałamarz³⁰ i wielkie pióro, nic innego unieść już nie mógł.
Byłby Koszałek-Opałek zupełnie z sił opadł, gdyby nie to, że natrafił na dobrze zago-
spodarowany dom pewnego przezornego chomika.
Ten chomik miał pełną spiżarnię różnego ziarna i orzechów bukowych, z czego coś
niecoś zgłodniałemu wędrowcowi udzielił, a nawet na sianie, którym dom cały był wy-
słany, odpocząć pozwolił, pod warunkiem, że o siedzibie jego nic a nic w wiosce nie
powie.
— Bo — mówił — są tam psotne chłopaki, które jakby tylko o mnie się zwiedziały³¹,
oho! już bym przed nimi spokojności³² nie miał!
Koszałek-Opałek z wdzięcznością opuścił gościnnego chomika, posilony na duchu
i na ciele.
Szedł teraz wesół i raźny, poglądając³³ spod ciemnego kaptura po chłopskich pólkach,
po łąkach, po gajach. A już ruń³⁴ dobywała się i parła gwałtownie nad ziemię; już trawki
Natura
młode puszczały się na wilgotnych dołkach, już nad wezbraną strugą³⁵ czerwieniały pręty
wikliny³⁶, a w cichym, mglistym powietrzu słychać było kruczenie żurawi, wysoko gdzieś,
wysoko lecących.
Każdy inny Krasnoludek poznałby po tych znakach, że wiosna już blisko, ale Koszałek-
-Opałek tak był od młodości pogrążony w księgach, że poza nimi nic nie widział w świecie
i na niczym nie rozumiał się zgoła³⁷.
Wszakże i on miał w sercu taką dziwną radość, taką rześkość, że nagle zaczął wywijać
swoim wielkim piórem i śpiewać znaną starą piosenkę:
…Precz, precz smutek wszelki,
Zapal fajki, staw butelki.
Zaledwie jednak był w połowie zwrotki, kiedy posłyszał ćwierkanie gromady wróbli
Pogarda
na chruścianym, grodzącym pólko, płocie³⁸; urwał tedy piosenkę swą natychmiast, aby
się z tą gawiedzią³⁹ nie bratać, i namarszczywszy czoło, szedł z wielką powagą, iżby ona
hołota⁴⁰ wiedziała, że mężem uczonym będąc, z wróblami kompanii nie trzyma⁴¹.
³⁰
kaaar
— naczynie do przechowywania atramentu.
³¹
ieie si
— dziś: dowiedzieć się
³²
sokono
— dziś: spokój.
³³
olda
— dziś popr.: spoglądać.
³⁴
ru
— rodzaj niskiej, gęstej roślinności rozwijającej się na łąkach i pastwiskach.
³⁵
strua
— niewielka rzeczka lub strumień.
³⁶
cerieniay rty ikliny
— młode pędy wikliny (rodzaj krzewiastej wierzby) mają kolor czerwony i długie,
szarozielone liście.
³⁷
oa
— zupełnie, całkiem, wcale.
³⁸
chruciany ot
— płot upleciony z chrustu, tj. suchych gałązek.
³⁹
aied
— pogardliwie o grupie gapiów.
⁴⁰
ona hoota
— czyli: ta hołota.
⁴¹
koanii nie trya
— nie bratać się, nie spędzać z kimś czasu.
O krasnoludkach i sierotce Marysi

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • annablack.xlx.pl