MACOMBER DEBBIE - WSZYSTKIE MOJE RANDKI, Książki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Dla Pauli i Dianne One wiedzĢ dlaczego
ROZDZIAý 1
DO DZIEýA!
1 STYCZNIA
Nowy Rok zaczynam, obiecujĢc sobie, jak to zrzucħ trzy kilogramy nadwagi - chociaŇ
naprawdħ powinnam zrzucię piħę - spþacħ obciĢŇenia kart kredytowych i dokonam innych
chwalebnych zmian. I tak co roku. Tym razem bħdzie jednak inaczej.
Owszem, powinnam zrzucię zbħdne kilogramy, bardziej niŇ kiedykolwiek, ale z innych
niŇ dotĢd powodw.
Chcħ wyjĻę za maŇ. Mieę dom, dzieci.
Oznacza to, Ňe naleŇy dziaþaę zgodnie z planem. Jako osoba zorganizowana muszħ
okreĻlię cel, do ktrego zmierzam (MAýņEİSTWO), a potem ustalię sposb postħpowania:
miħdzy innymi zadbaę o urodħ. (Nie wyglĢdam, co prawda, najgorzej, ale mogħ lepiej.
Sþyszycie to, moje uda?). PracujĢc w reklamie, nauczyþam siħ, jakie znaczenie ma atrakcyjne
opakowanie.
Gdy to piszħ, zaczynam wszystko lepiej rozumieę. Wiele czasu upþynħþo od studiw,
kiedy z pogardĢ traktowaþam coĻ, co nazywaþam ákobiecym eskapizmem", a co wybraþy moje
przyjaciþki, Cassie, Jamie i Rita. Nie minħþo pþ roku od zrobienia dyplomu, a wszystkie trzy
byþy mħŇatkami Moim zdaniem uciekaþy przed Ļwiatem. PrzeraŇone, Ňe nie sprostajĢ twardej
rzeczywistoĻci, schroniþy siħ w domowe pielesze.
Ale nie ja. Nie, maþŇeıstwo byþo dla mnie zbyt konwencjonalnym rozwiĢzaniem.
MyĻlaþam o karierze, o zdobyciu pozycji w firmie graficznej, dla ktrej pracowaþam. Udaþo
siħ! OsiĢgnħþam sporo, nie bħdħ umniejszaþa swoich sukcesw, ale w minione Ļwiħta
zrozumiaþam, Ňe tytuþ Kobiety Roku przyznawany przez Izbħ HandlowĢ to nie wszystko.
W zeszþym tygodniu podjħþam decyzjħ: MAýņEİSTWO!
Nadszedþ czas, by w moim Ňyciu pojawiþ siħ mħŇczyzna. Do tej pory uwaŇaþam, Ňe
zwiĢzek z kimĻ to coĻ... jaþowego. Owszem, akceptowaþam przelotne znajomoĻci, ale bez
angaŇowania siħ. Przyjaciþki usiþowaþy mnie swataę, lecz ja zniechħcaþam kolejnych
kandydatw.
Rita twierdzi, Ňe jestem zbyt wybredna, myli siħ jednak. Mam po prostu swoje
wymagania, jak kaŇda kobieta. Tak naprawdħ nie wyszþam za mĢŇ, bo pochþaniaþa mnie
praca. Po studiach zdobyþam dyplom projektanta, a przez ostatnie szeĻę lat caþe serce i caþĢ
energiħ wkþadam w to, co robiħ. Praca wypeþnia mi kaŇdĢ chwilħ.
W Ļwiħta mnie dopadþo, zrozumiaþam, Ňe chcħ czegoĻ wiħcej. MoŇe to reakcja na
Ļmierę ojca? Umarþ w czerwcu. Mama prbuje siħ z tym jakoĻ uporaę, podobnie jak ja i Julie.
BoŇe Narodzenie bez niego byþo jednak bardzo trudne: smutne i puste. ýzy krħciþy siħ nam w
oczach, kiedy myĻlaþyĻmy, jak to zawsze kupowaþ choinkħ, jak zawieszaþ na niej zabawki,
ktre robiþyĻmy z Julie, kiedy byþyĻmy dzieęmi. Jak czytaþ z Ewangelii fragmenty o
Narodzeniu Paıskim. Jak zakþadaþ fartuch, by pokroię ĻwiĢtecznego indyka. Ech,
wspomnienia...
Tak mi smutno, Ňe nie doczekaþ pierwszych ĻwiĢt swojej wnuczki. Wiedziaþam, Ňe
creczka Julie pomoŇe mamie wydobyę siħ z rozpaczy, ale nie miaþam pojħcia, Ňe ja tak silnie
zareagujħ na tego malucha.
Zawsze uwaŇaþam siħ za osobħ silnĢ i niezaleŇnĢ. Unikaþam mħŇczyzn w obawie, by siħ
nie dowiedzieę, jak bardzo potrzebujħ kogoĻ bliskiego. Nie wiem, dlaczego tak postħpowaþam
(i chyba nie chcħ wiedzieę). W kaŇdym razie w ostatnich dniach coĻ siħ zmieniþo.
Wszystko zaczħþo siħ w chwili, gdy Julia daþa mi maþĢ do ukoþysania. Poczuþam coĻ, co
chyba moŇna nazwaę instynktem macierzyıskim, i od razu uĻwiadomiþam sobie, czego chcħ i
czego brakuje w moim Ňyciu.
MħŇa. Dzieci.
JeĻli wiħc tylko znajdħ wþaĻciwego mħŇczyznħ, bħdħ mogþa mieę wszystko - dom,
rodzinħ, swojĢ pracħ. Tylu kobietom siħ udaje, dlaczego nie miaþoby siħ udaę i mnie? SwojĢ
drogĢ to dziwne, jak takie drobne zdarzenie - wziħcie dziecka na rħce - moŇe zmienię nasze
zapatrywania.
Jestem gotowa. Wiħcej niŇ gotowa. Dotarþam do zakrħtu. To, co jeszcze miesiĢc temu
byþo najwaŇniejsze, teraz zeszþo na dalszy plan.
Przyznajħ otwarcie: chcħ mieę mħŇa i dzieci. Najpierw muszħ jednak znaleŅę
wþaĻciwego mħŇczyznħ (naleŇy ustawiaę rzeczy we wþaĻciwym porzĢdku!).
Mama powtarza, Ňe kiedy coĻ juŇ postanowiħ, nie spocznħ, pki nie dopnħ swego. No
wþaĻnie. Wyznaczyþam sobie cel i teraz w ciĢgu dwch, trzech miesiħcy muszħ znaleŅę
jakiegoĻ kandydata. A za rok o tej porze bħdħ miaþa obrĢczkħ na palcu (moŇe nawet bħdħ w
ciĢŇy!).
Czy to w koıcu takie trudne ?
Hallie otarþa pot zalewajĢcy jej oczy i wbrew wþasnej woli zerknħþa na zegar
mechanicznej bieŇni.
Jeszcze minuta. Krtkie szeĻędziesiĢt sekund. Wytrzyma.
Nowa bieŇnia, zaopatrzona w rŇne gwizdki i dzwonki, niemaþo jĢ kosztowaþa
(podobnie jak trzy nowe kostiumy do ęwiczeı). Gdy czas upþynie, na maþym elektronicznym
ekranie pojawi siħ komunikat zawiadamiajĢcy, Ňe koniec katuszy.
Donna namawiaþa jĢ, by zaczħþa chodzię na siþowniħ; mogþaby wþaĻnie tam poznaę
jakiegoĻ mħŇczyznħ. Zgoda, zacznie, ale najpierw pozbħdzie siħ zbħdnych kilogramw. Nie
pokaŇe siħ przecieŇ ludziom z tym tþuszczem na udach. PomyĻlaþa, Ňe zachowuje siħ jak
gospodyni, ktra robi porzĢdki przed przyjĻciem sprzĢtaczki. Zdyszana, oparþa siħ mocno o
barierki bieŇni, zmierzajĢc resztkami siþ do wyimaginowanej mety. Ostatnia minuta zawsze
byþa najgorsza.
By oderwaę myĻli od ęwiczeı, spojrzaþa przez okno. EjŇe, bħdzie chyba miaþa nowych
sĢsiadw. Wokþ zaparkowanej na ulicy ciħŇarwki z napisem áWielkie Narzħdzia" krħciþo
siħ kilku mħŇczyzn wyþadowujĢcych meble. Obserwowaþa ich, zastanawiajĢc siħ, ktry z nich
zamieszka obok.
Wszystkie domy w Willow Woods, gdzie wprowadziþa siħ pþ roku temu, zostaþy juŇ
sprzedane - z wyjĢtkiem jednego. Wyczekiwaþa, kiedy i ten znajdzie wþaĻciciela, szczeglnie
Ňe byþ najwiħkszy, w sam raz dla rodziny z dzieęmi. Byþoby miþo mieę nowych sĢsiadw.
Zegar siħ rozdzwoniþ, bieŇnia stanħþa. Hallie z westchnieniem ulgi otarþa pot z czoþa.
Policzki jej poczerwieniaþy, wilgotne wþosy przykleiþy siħ do skroni. Stary, szary dres - nie
czuþa siħ dobrze w nowym kostiumie - zwisaþ luŅno wokþ talii. Dobry znak. Miaþa ochotħ
pobiec do þazienki i stanĢę na wadze, ale robiþa to tak czħsto, Ňe przyrzekþa sobie waŇyę siħ
tylko raz w tygodniu, w poniedziaþek rano.
Straciþa trzy kilogramy w trzy tygodnie. Z dwoma pierwszymi nie miaþa kþopotw, ale
zrzucenie ostatniego przypominaþo kucie w betonie þyŇeczkĢ od herbaty. Gþodziþa siħ i
ęwiczyþa sumiennie. Liczyþa kalorie, wħglowodany, kaŇdy kħs czekolady. Z marnym
skutkiem.
Jej najlepsza przyjaciþka, Donna Cooper, uwaŇaþa, Ňe Hallie przesadza, ona miaþa
jednak na ten temat wþasne zdanie. Powodzenie u mħŇczyzn to gþwnie kwestia opakowania,
tþumaczyþa. MħŇczyŅni, przynajmniej ci, ktrych znaþa, zwracali uwagħ przede wszystkim na
wyglĢd kobiety, liczyþo siħ pierwsze wraŇenie. NiewaŇne, czy dziewczyna myĻli, jaki ma
charakter... byle miaþa szczupþĢ taliħ. Inna sprawa, Ňe Hallie zaczħþa dbaę o siebie nie tylko po
to, by zwrcię na siebie uwagħ. Ostatnio zapominaþa o Ļniadaniach, potem kupowaþa byle co
w restauracjach z szybkimi daniami. Niezbyt to zdrowy tryb Ňycia. Czy poza caþĢ tĢ historiĢ z
maþŇeıstwem nie zrobi jej dobrze, gdy zacznie trochħ bardziej dbaę o zdrowie?
Donnħ niezbyt przekonywaþo takie tþumaczenie. Argumentowaþa, Ňe gþodzenie siħ z
pewnoĻciĢ nie uczyni jej zdrowszĢ. W sumie jednak Hallie miaþa w niej sojusznika,
Ňyczliwego kibica, a nawet wiħcej. Sama rozwdka, gdy usþyszaþa o matrymonialnych
planach Hallie, Donna przyklasnħþa bowiem przyjaciþce z caþego serca i postanowiþa pjĻę w
jej Ļlady. Ona teŇ nie zamierzaþa spħdzię reszty Ňycia w samotnoĻci. I ona chciaþa mieę dzieci.
Zaproponowaþa jednak innĢ strategiħ.
- BĢdŅ po prostu sobĢ - radziþa.
- Byþam i jakoĻ nikt siħ mnĢ nie zainteresowaþ -prychnħþa Hallie, koıczĢc rozmowħ.
Teraz wziħþa prysznic, przebraþa siħ, po czym zadzwoniþa do matki, do Puget Sound.
Hallie, podobna do ojca z charakteru i z urody, po matce odziedziczyþa talenty artystyczne.
Lucille McCarthy nigdy nie spoŇytkowaþa swoich zdolnoĻci i crka dþugo nie mogþa pojĢę,
jak ktoĻ tak hojnie obdarowany przez los moŇe zadowalaę siħ rolĢ gospodyni domowej.
Dopiero gdy dorosþa, zrozumiaþa i doceniþa, ile matka zrobiþa dla rodziny, a po Ļmierci ojca
zaczħþa podziwiaę siþħ jej charakteru. W czasie ĻwiĢt namwiþa jĢ, by wrciþa do malarstwa i
Lucille rzeczywiĻcie zaczħþa braę lekcje.
Wysþuchawszy relacji o tym, jak matce idzie praca nad portretem maþej Ellen, Hallie
sporzĢdziþa listħ cotygodniowych zakupw, po czym narzuciþa kurtkħ i ruszyþa do drzwi,
chcĢc mieę jak najszybciej za sobĢ poranne sobotnie zajħcia. Przed domem zobaczyþa
swojego nowego sĢsiada. W kaŇdym razie sĢdziþa, Ňe to wþaĻnie moŇe byę on. Wysoki, nie
tak muskularny, jak wydawaþo siħ jej w pierwszej chwili, niemniej mocno zbudowany,
barczysty. Przystojny nie narzucajĢcĢ siħ urodĢ. Inaczej mwiĢc, jego widok nie przyprawiaþ
o nagþe bicie serca. WþaĻciwie powinno jĢ to cieszyę, zwaŇywszy, Ňe nowy sĢsiad miaþ
zapewne Ňonħ i dzieci.
Aha, jeszcze jedno. Miaþ teŇ interesujĢcĢ twarz i sprawiaþ wraŇenie czþowieka, ktrego
chciaþoby siħ bliŇej poznaę. Nie, nie Ňaden romans, ma siħ rozumieę. Raczej przyjaŅı.
Dopiero teraz zauwaŇyþa obok niego dwoje dzieci. Dziewczynka mogþa mieę okoþo
jedenastu lat, chþopiec dziewiħę. Maþa uĻmiechnħþa siħ szeroko i pomachaþa jej przyjaŅnie.
Hallie odpowiedziaþa na pozdrowienie, zapaliþa silnik i odjechaþa.
Gdy w godzinħ pŅniej wrciþa z zakupw, ciħŇarwki juŇ nie byþo, za to dzieci
jeŅdziþy po chodniku na rowerkach. Maþa podjechaþa do Hallie.
- CzeĻę! Mj tata bħdzie tu mieszkaþ - zawoþaþa, zeskakujĢc z siodeþka.
- ZauwaŇyþam - odpowiedziaþa Hallie i schyliþa siħ po torby z zakupami.
- Ja jestem Meagan, a to mj brat, Kenny - wskazaþa na chþopca, ktry pojawiþ siħ
obok jak na zawoþanie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • annablack.xlx.pl