Lysiak - Katedra w piekle, Książki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
TYTUL: Katedra w PiekleAUTOR: Waldemar LysiakOPRACOWAL : Sebastian Buczynski (sebastianb@ubique.com.pl)---------------------------------------------------------------------------"Gdy zamkni�to ostatnie drzwi, obraz przedstawiaj�cy "Eksplozj� w katedrze"zapomniany na swoim miejscu � straci� tre��, zacieraj� si�, staj�c si� tylko cieniem..."� Alejo Carpentier "Eksplozja w katedrze", t�um. Kaliny Wojciechowskiej."Pisane osiemdziesi�t �smego wszechszata�skiego obiegu Baharam, rokudrugiego planety Seifos w galaktyce Pini, przez profesora doktora mianowanegoNyhaamaela, diab�a trzeciego wtajemniczenia, przybocznego kronikarza Szatana, kunauce potomnych diabl�t i ku chwale Lucyfera Naszego Niemi�osiernego iNie�miertelnego.Dzia�o si� to w roku ziemskim 1983, kiedy Pan Nasz w m�dro�ci swojejniezmierzonej piek�o na Seifos ustanowi� zamy�li�. Postanowi� tedy wybra� jakiegozdolnego diab�a z innych piekie� na kr�la piek�a onego, a �e wie�� naonczas przysz�atajemna od donosicieli, i� w piekle ziemskim, za przoduj�ce uznawanym, s�dzi� si�b�dzie Belbaala, syna Belzebuba � namiestnika Szatana na Ziemi, na t� planet�s�onecznego zbioru wpierw pofatygowa� si� raczy�, by samemu wyda� sprawiedliwywyrok.Kiedy sfrun�li p�omieni�ci pos�ance do piek�a ziemskiego � przez dni siedem isiedem nocy wszelki miot diabelski Ziemi przysposabia� piek�o swoje na przybycieMajestatu, tak i� na noc si�dm� od zapowiedzenia brudne i smrodliwe, i gor�ce, iwyciem wszelakim nape�nione by�o jako nigdy. I przyby� Lucyfer w noc po dniusi�dmym od zapowiedzenia na rydwanie szczeroz�otym, przez dziewi��dziesi�tdziewi�� szkaradnych bazyliszk�w wleczonym w chmurze ognistej. Powita� Go uwej�cia do czelu�ci Belzebub pok�onem kornym i pe�nym tajonego przera�enia, a znim ca�a �wita jego, i s�ugi jego, i potomstwo s�ug jego, a kraniec ogona Pa�skiego zczci� uca�owawszy, rzek�:- Witaj nam Prze�wietny, Najwi�kszy, Najgenialniejszy iNajamocarniejszy z Mocarnych! Oby chwa�a i moc Twoja wszem kra�comwszech�wiata by�y znane, oby wszelki czas, i wymiar, i misteria, i antymateria, i�ywio� wszelki rabami twymi niesko�czenie by�y! Jak� rado�ci� nape�nia mnie widokTw�j, o Panie, jak�e si� odwdzi�czy� za zaszczyt, jakim mnie obdarzy�e�, zdo�am ja,robak w blasku twego Majestatu tak n�dzny jako te bazyliszki i mniej od nichszcz�liwy, albowiem one cz�ciej oczy swe widokiem Twej Prze�wietnej Osobysyci� mog�!...Przerwa� mu Lucyfer w chwilo onej, tak oto z wy�yn Majestatu swego rzek�szy:- Zamknij sw�j pysk, Belzebubie, albowiem po woja�u przez galaktykizdro�eni jeste�my wielce, zasi� nie oci�gaj�c si� prowad� nas na otch�anie twoje iugo�� godnie, aby�my nie musieli gnat�w twoich, i k��w, i pazur�w porachowa� ci, apotomstwa twego w ludzi przemieni�! Potem dopiero rozpatrzymy nasze sprawy...I zasiad� Lucyfer nad wielk� jam� obiadow�, Belzebuba po lewej swojej �apiemaj�c, a po prawej syna swego, ksi�cia piekie�, Kruela, i syci� si� jad�emnajwyszuka�szym, kt�rym s�ugi Belzebuba jam� nape�ni�y. A by�y tam przysmakirzadkie, podniebienie Jego Szata�skiej mo�ci g�aszcz�ce, jako to piecze�spowiednika Torquemady w sosie z lisiego �ajna i muchomor�w, marynaty z hien itch�rzy w occie siedmiu z�odziei, wina preparowane przez Borgi�w i markiz� deBrinvilliers, ciasteczka delikatne, wypiekane z maczki starych rog�w, kt�recudzo�o�nice na g�owach m�ciwych swych m��w zasia�y, a tako� w�dka z �ezpot�pionych, kt�r� czaszkami filozof�w i szuler�w popijano.Zasi� po wieczerzy radowa� Lucyfer uszy swoje wyciem, skowytem icudownym rz�eniem m�czonych, kontentuj�c si� najmilej widokiem Casanovy,kt�rego niewoli�a gromada rozszala�ych heter, Hitlera, kt�remu prawe rami� samoraz po raz wyskakiwa�o z d�oni� rozprostowan� do g�ry, na rozpalone �elazonatrafiaj�c, a tako� innych s�awnych z�oczy�c�w, porubc�w i metrolog�w. Kiedy za�wyprowadzono ju� tresera, kt�rego nied�wied� batem do ta�ca przymusza�, da� znakLucyfer, ze do�� ma weso�o�ci na ten raz i w te si� s�owa do Belzebuba ozwa�:- Kontenci jeste�my z ciebie, Belzebubie, albowiem piek�o ziemskieprzed wszystkimi innymi prym dzier�y, nie przestaj�c na z g�ry za�o�onym przerobie,lecz i przekraczaj�c plany, co mi�ym nam jest i �askawo�� nasz� dla ciebie i parob�wtwoich zjednywa. Pracuj tak dalej z szata�sk� pomoc� i nie ustawaj w wype�nianiupowinno�ci twoich, a ominie ci� nie�aska nasza, kt�ra gdy na kim� si�dzie, straszliwajest ni�li woda �wiecona. Zwa�ywszy wska�niki przez ziemskie piek�o osi�gane,doszli�my w rozumie naszym do takiego postanowienia, aby spo�r�d podw�adnych cidiab��w - wodzirej�w najzdatniejszego wybra� i na wysokim urz�dzie naczelnikanowego piek�a osadzi�. Wiedzie� ci bowiem trzeba, jako na planecie Seifon, wgalaktyce Pini, istoty my�l�ce wykszta�ca� si� pocz�y z p�zwierz�cych prymityw�w,tedy czas ju� najwy�szy jest da� temu �wiatu piek�o, by konkurencja niebia�skamonopolu tam nie zyska�a sztuczkami swymi. Ten, kt�rego obdarzymy zaufaniemnaszym i osadzimy na Seifos, aby nowe piek�o zorganizowa�, diab�em musi by�niepospolitym, wielkie maj�cym do�wiadczenie i zas�ugi, sprytnym i utalentowanymze wszech miar. Wska�esz nam, Belzebubie, takowego, a �adnego, mniemam, truduci to niesprawni, jako �e z wynik�w dzie�a twego wida�, i� niezawodnie wielu nadersposobnych do wype�nienia �yczenia naszego, szczwanych i nieugi�tych wodzirej�wgrzechu posiadasz, jeno mo�e frasunku zakosztujesz troch�, �e si� tak zdatnegorobotnika pozby� b�dziesz musia�. Cel wszelako pa�stwowy nad prywat� po�o�y� si�godzi. Kog� wiec polecisz mi, Belzebubie.Belzebub zadr�a� w g��bi odw�oka swojego, nie podoba�o mu si� bowiem istrach budzi�o, �e Lucyfer chwali go jeno, co niczego dobrego wr�y� nie mog�o.Pomy�la� sobie wszak�e, i� mo�e Majestat nie wie jeszcze o wyst�pku Belbaala, cie�na ca�e ziemskie piek�o rzucaj�cym. Wzi�� si� w gar�� i odrzek� przymilnie.- Zaszczyt do dla naszego piek�a niema�y, ze w nim Wasza Szata�skaMo�� nowego naczelnika znale�� umy�li�e�. Jednym si� tylko troskami azali znajd�si� godni tak wielkiego wyr�nienia diab�owie, kt�rzy by potrafili snadnie �yczeniaTwe, Panie, wype�ni� i sprawi�, by...Tutaj ponownie przerwa� mu Lucyfer tymi oto s�owy:- Nie popisuj si� skromno�ci�, Belzebubie, by�my ci jej snad� w gardzio�wepchn�� nie musieli! Pod ogon wsad� je sobie, a rych�o do rzeczy przejd�!I przeszed� do rzeczy Belzebub, powiadaj�c:- Panie nasz Wielki i Najwi�kszy! Najzdolniejszych moich podw�adnychchwilowo nie ma na miejscu, albowiem dzie�o swe w przer�nych zak�tkach Ziemiczyni�. Zechciej si� rozgo�ci� u nas na czas jaki, zaszczyt nam tym samym czyni�cwi�kszy ni�li wprz�dy, ja za� do jutra �ci�gn�S ich do piek�a i przed Twojeszata�skie oblicze postawi�.Tak si� te� sta�o. I gdy min�� jeden czas s�o�ca, onej nocy, kt�ra po nimnadesz�a, szed� Lucyfer korytarzem d�ugim, Belzebuba obok, a s�ugi swoje zaplecami maj�c, i wst�powa� do kom�r najprzedniejszych diab��w ziemskich.Przedstawia� ich Belzebub, imi� wymieniaj�c ka�dego, oni za� zas�ugi swoje, italenty, i wszelakie diabelskie przymioty przedstawiali s�odkimi s�owy, marzenia wsobie ho�ubi�c o godno�ci, kt�ra jednego tylko morze dosi�gn�� mia�a. Gdy doAsmodeusza przeszli, spyta� go Lucyfer:- Co� sprawi�, Asmodeuszu?I odrzek� Asmodeusz:- Wszechpot�ny Lucyferze, Panie nasz i W�adco, oby wszystko, coskona�o, i co �yje, i co �y� b�dzie Twoj� by�o w�asno�ci�! Jam jest ten, kt�ry czyni,ze odk�d ludzie nauczyli si� my�le�, po dzisiejsz� noc nie by�o na Ziemi jednej chwilibez wojny. Dzi�ki mojej pomocy wymy�lili ju� taka bomb�, kt�ra w sekund� jedn�ca�y rodzaj ludzki wygubi� ze szcz�tem mo�e!- Tedy jeste� idiot�, Asmodeuszu � odrzek� mu z godno�ci�Najm�drzejszy z M�drych, Pan nasz, Lucyfer � albowiem je�li u�yj� tej broni, ty i twoidruhowie i pan tw�j Belzebub, stracicie prac�, �adnych ju� nie mog�c si�spodziewa� grzesznik�w w dystrykcie swoim, a ja was na inne planety przenios� i wzwyk�ych palaczy zamieni�.Drugim by� Nyhariel, kt�ry, gdy zapyta� go Lucyfer, co za� sprawi� takiego, bysi� m�g� godno�ci naczelnikowskiej spodziewa�, rzek�:- O nie�miertelny, chwa�a Ci szata�ska po niesko�czono��! Oby wszelkiestworzenia we wszech�wiecie cze�� Ci oddawa�o nale�n� i �upem Twoim i rado�ci�oczu Twoich w m�ce swojej! Ja pilnuj�, by na Ziemi zawsze byli biedni i bogaci, i abypierwsi z nich z g�odu zdychali przez tych drugich, kt�rzy nam w udziale przypadaj�.Spyta� go raz jeszcze Lucyfer:- Powiedz mi, Naharielu, kt�rych jest na Ziemi wi�cej, z g�oduzdychaj�cych czy z przejedzenia.Odpar� Mu Nyhariel:- Tych, Panie, kt�rzy z g�odu zdychaj�, o wiele jest wi�cej.A na to rzek� mu Lucyfer:- Tedy snad� i ty nie dojadasz, Naharielu, co w rozumie twoimspustoszenie czyni. Albowiem mniejszo�� zgarniasz, wi�kszo�� konkurencji oddaj�c!I tak oni przedstawiali zas�ugi ich, a Lucyfer w �askawo�ci swojej ka�demu co� rzek�,a to: kretynie!, a to insze nazwanie, i kiedy ko�ca korytarza si�gn��, ozwa� si� zesmutkiem w g�osie niezmierzonym:- To ju� wszyscy, Belzebubie?- Wszyscy, o Majestacie - odpar� Belzebub w pokorze � wszyscynajzdolniejszy, dzi�ki kt�rym piek�o nasze pe�nym jest i rozbrzmiewa j�kiemdono�nym.Rzek� mu na to Lucyfer:- Dobrzy s�, jeno w my�leniu s�abi, obcy im geniusz wielkiego dokonania.Dziw, �e praca ich tak obfite przynosi owoce...Zamy�li� si� Wielki Lucyfer, z sekretem owym si� mocuj�c, a� naraz,przypomnieniem ra�ony, spyta�:- Czemu� to nie przedstawi�e� nam zast�pcy swego, Belzebubie?I odpar� Belzebub z trwog�:- Widzia�e� go, Panie. To Asmodeusz.Zdumia� si� Pan:- Asmodeusz? Kiedy ostatni raz byli�my twoimi go�ciem, Belzebubie,niedawnymi to by�o czasy, pomnimy, �e zast�pc� twoim by� syn tw�j, Belbaal,kt�rego� wielc...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]