Lynn J. - Zostań ze mną tom 2, E-books
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->KorektaHalina LisińskaEwa SzaniawskaProjekt graficzny okładkiMałgorzata Cebo-FoniokZdjęcie na okładce© Famke Backx/Vetta/Getty ImagesTytuł oryginałuStay With MeSTAY WITH ME Copyright © 2014 by Jennifer L. Armentrout.Published by arrangement with the Author.All rights reserved.For the Polish editionCopyright © 2015 by Wydawnictwo Amber Sp. z o.o.ISBN 978-83-241-5413-5Warszawa 2015. Wydanie IWydawnictwo AMBER Sp. z o.o.02-952 Warszawa, ul. Wiertnicza 63tel. 620 40 13, 620 81 62www.wydawnictwoamber.plKonwersja do wydania elektronicznegoP.U. OPCJAjuras@evbox.plRozdział 1Nie wierzę, zostaniemy rozjechani na miazgę pośrodku najparszywszej dzielnicymiasta, w której szukaliśmy mojej durnej matki!SUV był tak blisko, że mogłam dotknąć logo na masce. Czułam smród spalin.Zaparło mi dech w piersi, a serce tłukło się o żebra.I nagle Jax wkroczył do akcji.W jednej chwili obejmował mnie za ramiona, a w następnej złapał mnie w talii iporwał w górę. Lecieliśmy, w każdym razie tak mi się wydawało, bo znajdowałam sięw powietrzu, i to lecieliśmy szybko.Przedarliśmy się przez jakieś suche krzaki. Małe, ostre gałązki pocięły mi ramiona iwplątały mi się we włosy z rozsypanego koczka. W ostatniej chwili Jax rzucił się naziemię, a kiedy upadliśmy, wylądowałam na nim. Rąbnęliśmy mocno, aż stęknęłam.Otworzyłam szeroko oczy.Jax przeturlał się i odwrócił mnie na plecy. Usiadł i mnie zasłonił, a jednocześniewyciągnął prawą rękę. Trzymał w niej jakiś niewielki czarny przedmiot.SUV zawrócił w miejscu na chodniku, wpadł z powrotem na jezdnię i z piskiemopon ruszył przed siebie, zostawiając kłęby białego dymu. Jax podniósł się iodprowadzał wzrokiem szybko oddalającego się SUV-a.A ja leżałam, do połowy w krzakach, do połowy na placku żółtej, wypalonej trawy,kompletnie osłupiała. W sumie możliwe, że w Filadelfii nastąpił gwałtowny wysypnieudolnych kierowców, ale jeśli jednak nie, to znaczy, że ktoś chciał nas zabić. A Jaxmiał pistolet. Nie tylko teraz trzymał go w ręce, ale miał go przy sobie cały czas.Zresztą przypomniałam sobie, że jak wychodził z domu, obciągał koszulkę z tyłu. Małotego – jeśli to jeszcze nie były powody usprawiedliwiające szok – przeturlał się poziemi i poderwał się jak zawodowiec, a pistolet trzymał tak, jakby świetnie wiedział,co robi.Potem odwrócił się do mnie i nagle przede mną klęczał i kładł mi dłonie naramionach. Drżały.– Wszystko w porządku?– Tak.Był blady, a twarz miał napiętą.– Na pewno?Pokiwałam głową, bo w sercu kłuło mnie z innego powodu. Był przerażony.Spanikowany.– Naprawdę, nic mi nie jest.Na moment zamknął oczy.– Jak zobaczyłem ten samochód… – Pokręcił głową. – Tej miny przydrożnej teżnigdy nie zobaczyliśmy.– Boże – szepnęłam.Kiedy otworzył oczy, były bardzo ciemne.– Na moment spanikowałem.– Nic dziwnego. Ale już w porządku?Pokiwał głową, wracały mu kolory. Zaklął pod nosem, gdy drzwi kamienicy sięotworzyły i ktoś zaczął wrzeszczeć. Brzmiało to jak Ritchey, utyskujący na ściąganiekłopotów na jego próg, ale ja patrzyłam tylko na Jaxa.On też na mnie patrzył.– Czy ja cię znam? – spytałam.Uniósł jedną brew i sięgnął ręką za plecy, a kiedy przeniósł ją znów do przodu,pistoletu nie było.– Znasz.Starałam się usiąść.– To było niezłe. No wiesz, cała ta akcja.– Mam cholernie dużą praktykę w babraniu się w gównie, kotku.No tak. Był w wojsku. Jasne.– A pistolet?– To na okoliczność pracy U Mony. Spotykam tam ludzi, z którymi znacznieprzyjemniej mi się rozmawia ze świadomością, że mam broń. – Wyciągnął do mnieręce i pomógł mi wstać. – Poza tym posiadanie broni i strzelanie to dla mnie nicdziwnego.Jasne po raz drugi. Był w wojsku.– Jak myślisz, o co chodziło?Drzwi, prawdopodobnie do mieszkania Ritche’a, zatrzasnęły się.– Zapewne to nic dobrego. – Dotknął mojego policzka i odchylił mi głowę w tył. –Na pewno nic ci się nie stało? – spytał jeszcze raz.Westchnęłam i pokiwałam głową. Poza tym, że trochę się potłukłam i śmiertelnie sięprzeraziłam, wszystko było w porządku.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]