Masterton Graham - Wojownicy nocy, j. LITERATURA POWSZECHNA

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ze zbiorów
Zygmunta Adamczyka
GRAHAM MASTERTON
WOJOWNICY
NOCY
TOM 1
(PRZEŁOŻYŁ: RADOSŁAW KOT)
Dla Toma i Barbary Doherty,
ktrzy nigdy nie zapominają o tym,
że pagrki są szczytami,
a szczyty są po to,
by się na nie wspinać
Przez lat tysiąc Szatan żyć będzie w snach ludzi, władzę dzierżąc nad mrocznym
krlestwem nocy. Potem jednak nadejdzie drużyna tych, ktrych zwać będą
Wojownikami Nocy, a ktrych zadaniem będzie wygnać Szatana i na zawsze uwolnić
od niego ciemność. Wojownicy Nocy pozostaną nierozpoznani i nikt nie dowie się
ich imion. Niemniej zostaną oni policzeni pomiędzy największych bohaterw
wszechczasw, a pamięć o nich trwać będzie w kronikach Ashapoli i nigdy nie
zginie.
Wielka Księga Ciemności,
rozdział IX,
wydana przez Camden Society
w 1844 r.
1
Wszyscy troje spotkali się w pobliżu leżącego na plaży ciała, tak jakby ktoś to wcześniej zaplanował.
Pierwszy zbliżył się do niego Henry; przyklęknął, obok, lecz nie odważył się dotknąć. Gil i Susan
podchodzili tymczasem ostrożnie, wreszcie zatrzymali się. Przyglądali się w milczeniu.
- Bez wątpienia nie żyje - oznajmił Henry czystym głosem wykładowcy. Odrzucił dłonią swe
potargane przez wiatr białe włosy.
- W pierwszej chwili myślałem, że to pies - powiedział Gil. - Wiecie, afgan lub coś podobnego.
Henry wstał.
- Sądzę, że najlepiej będzie zawiadomić policję. My sami nie mamy tu nic do zrobienia.
Susan zadrżała, zaciskając splecione na bawełnianej koszulce ramiona.
- Czy ty i ten młody człowiek nie moglibyście pjść i wezwać policji? Zostanę tu i przypilnuję, by
nikt go nie ruszał. - Zawahał się i spoglądając na ciało poprawił: - Jej.
Susan przytaknęła i oboje pobiegli plażą. Henry pozostał na miejscu, z rękami założonymi z tyłu -
wysoki i przygarbiony w srebrnej mgiełce wczesnego poranka. Szary Pacyfik, prawie niewidoczny, z
rykiem buntu poddawał się księżycowi, ktry cal po calu odciągał go od wybrzeża. Mewy pikowały ku
falom po ryby, krzycząc przy tym głosami rozgniewanych kobiet. Był kwiecień, lecz chłd nie ustępował,
a nadmorska mgła wyglądała na taką, ktra nie znika przez większą część dnia.
Henry nie spał tej nocy. Przesiedział ją w swym gabinecie w domu przy plaży, pracując przy świetle
nakrytej mosiężnym kloszem lampy nad nowym artykułem dla áPhilosophy TodayÑ: áIdea życia po
śmierciÑ, autorstwa profesora Henry'ego Watkinsa. Pisał ręcznie, nabawiając się od czasu do czasu
skurczu kciuka, zaś po ukończeniu każdej strony wręczał sam sobie nagrodę - dużą wdkę z sokiem
pomidorowym. Stąd też spacer po plaży, na ktry wybrał się o szstej nad ranem, miał nie tylko uwolnić
jego myśli od ciężaru dziesięciu wiekw pomylonych filozoficznych sporw, ale także rozproszyć opary
dwunastu Krwawych Mary.
A tutaj, proszę, leżała na piasku martwa, naga, młoda kobieta. Niezaprzeczalny i oczywisty dowd na
to, że wszystko, co napisał w nocy, było pretensjonalne i nonsensowne. Bańki mydlane i pegazy... Czuł
się niemal tak, jakby bogowie o srogich obliczach pokierowali jego krokami, skazując go na znalezienie
tej dziewczyny po to właśnie, by pokazać mu w najbardziej wstrząsający z możliwych sposb, jak
absurdalne są jego teorie. Nikt nie jest w stanie tak zakpić z żywego, jak martwy.
Leżała twarzą ku dołowi, ze skrą oblepioną czystym, szarym piaskiem. Długie jasne włosy oplatane
były wodorostami. Wszystko to rozłożyło się wkoło niej jak wokł syreny. Jedną martwą rękę zdawała się
wczepiać w piasek, jakby nie chciała pozwolić, by morze zabrało ją znowu, jakby było czymś ponad jej
siły utonąć dwukrotnie. W perłowoszarej mgle ciało było tak białe, jakby świeciło własnym blaskiem.
2
Henry obszedł je dookoła. Zostawszy sam, poczuł nagle, jak bardzo mu żal tej kobiety, aż ścisnęło mu
się gardło, a wiatr od morza nawiał do oczu łzy. Może był to jeszcze wpływ alkoholu, ale przecież
mogłaby ona być ktrąkolwiek z jego studentek filozofii; była jeszcze młoda - nawet nie widząc jej
twarzy mgł stwierdzić, że nie miała więcej niż dziewiętnaście lub dwadzieścia lat. Przyglądał się długim,
ładnie sklepionym plecom i szerokim biodrom. Jedna z ng była odrzucona, tak, że mgł dostrzec kosmyk
przemoczonych, jasnych włosw łonowych. Wokł lewej kostki kobiety owinął się misternie spleciony
srebrny łańcuszek - to była cała jej biżuteria. Biała, pokryta drobną siatką niebieskich żył krągłość na
wpł widocznej piersi pozwalała sądzić, że większość mężczyzn obejrzałaby się za nią więcej niż raz.
Morze zapieniło się przez chwilę wokł jej wyciągniętej stopy, potem odstąpiło, jakby stwierdziło z
goryczą, że zrobiło już, co do niego należało.
Henry wepchnął pięści do kieszeni swego płowego sztormiaka i w zadumie odwrcił się ku
wysokiemu brzegowi. Nie miał nigdy własnych dzieci. Jego cztery lata trwające małżeństwo z pierwszą
damą oceanografii Instytutu Scrippsa było we wszystkich możliwych znaczeniach jałowe. Przez te cztery
lata nauczył się pić. Musiał nauczyć się rwnież znosić samotność. Teraz zaś nauczał filozofii coraz to
nowe gromady młodych mężczyzn i kobiet, od czasu do czasu grywając z najbliższym sąsiadem w szachy.
I było to dość, by odczuwał coś w rodzaju spełnienia.
W każdym razie wystarczyłoby wstrzymał się od wzięcia dwch buteleczek tabletek nasennych przed
udaniem się do łżka w towarzystwie egzemplarza áTako rzecze ZaratustraÑ.
Jego studenci na Uniwersytecie w San Diego nazywali go Bing, jako że przypominał trochę Binga
Crosby'ego.
Zapuścił włosy, starając się upodobnić raczej do Timothy'ego Leary, ktrego z dwojga złego wolał od
Crosby'ego, ale przezwisko przylgnęło.
Jakieś pięć minut pźniej Gil i Susan zeszli po betonowym podjeździe z nadmorskiego parkingu i, na
wpł biegnąc, na wpł idąc, ruszyli przez pochyłą plażę.
- Policja jest w drodze - wysapał Gil.
- Dziękuję.
- Nigdy dotąd nie widziałam trupa - powiedziała Susan.
- Ona też była młoda - zauważył Henry. Dziewiętnaście, dwadzieścia lal.
Czekali niespokojnie i niecierpliwie. Nie dochodził ich jak na razie, dźwięk policyjnej syreny. Morze
szumiało gniewnie i niewzruszenie, mewy szybowały w ciszy pod wiatr.
- Uprawiałem tu po prostu jogging - odezwał się bezbarwnym głosem Gil. - Wie pan? Naprawdę, w
pierwszej chwili myślałem, że to pies.
Susan nie mogła oderwać oczu od ciała, od rozpostartych na piasku włosw, zaciśniętej dłoni i
skrzących się piaskiem ramion.
3
Gil był jednym z tych południowokalifornijskich mężczyzn, ktrych trudno jest opisać jednym
zdaniem. Mgł być studentem, mechanikiem samochodowym albo barmanem, albo wręcz niczym się nie
zajmować. Był bardzo szczupły, mocno opalony, z pociągłą, poważną twarzą i wydatnym, piegowatym
nosem. Włosy miał gęste, ciemne, potargane teraz przez wiatr niczym u stracha na wrble. Nosił
granatowy, bawełniany sweter do ćwiczeń gimnastycznych, z białym napisem áCrucialÑ na piersi, oraz
drelichowe szorty, niegdyś będące spodniami, od ktrych pźniej odcięto nogawki.
Susan sprawiała nieodparte wrażenie zepsutej, lecz skłonnej do buntu crki mieszczańskiej rodziny.
Kosmyki jej jasnych, krtko przyciętych włosw sterczały na wszystkie strony. Miała na sobie bawełnianą
koszulkę we włoskim stylu, z czerwonymi oraz zielonymi błyskawicami na białym tle, i sportowe szorty z
białej satyny, dla ktrych określenia słowo áciasneÑ zdawało się być nie dość mocne. Twarz miała
pulchną, lecz ładną. Henry widział już w jej rysach tę urodę, mającą za parę lat wyłonić się z właściwych
nastolatce krągłości. Oczy jej były duże, błękitne i rwnie rozmarzone, jak oczy dziewczyn w
romantycznych i komicznych zarazem powieściach.
- Policja będzie pewnie chciała wysłuchać naszych zeznań - powiedział Henry.
Słyszeli już odległe áuoip-uoip-uoip-uuuuuÑ policyjnej syreny, ktrej wtrowało spieszne pojękiwanie
ambulansu.
- Co my im możemy powiedzieć? Î Spytała, Susan. - Po prostu znaleźliśmy ją tutaj i tyle.
- I to właśnie musimy powiedzieć - zapewnił ją Henry. Policyjny wz zjechał po betonowej
pochyłości wprost na plażę i zatrzymał się niecałe piętnaście stp od nich. Zaraz za nim pojawił się
ambulans z biura okręgowego koronera. Henry, Gil i Susan czekali w milczeniu, aż z radiowozu
wygramoli się trzech detektyww, a dwch sanitariuszy wyciągnie z hałasem przez tylne drzwi
ambulansu składane nosze. Chwilę pźniej nadjechał jeszcze jeden radiowz i przebył plażę, mieląc
kołami piasek. Wysiadło z niego dwch umundurowanych funkcjonariuszy.
Detektywi podeszli bliżej i spojrzeli na ciało. Dwch z nich było siwych, brzuchatych, jak
Tweedledum i Tweedledee. Trzeci, chudy jak dorastający wilk, przypominał ciemnookiego Hiszpana z
opadającymi czarnymi wąsami. Jego cynamonowy, trzyczęściowy garnitur wyglądał tak, jakby żona
wybrała mu go osobiście w magazynach Searsa.
- Porucznik Ortega - przedstawił się. - A to detektywi Morris i Warburg.
- Henry Watkins.
- A ci młodzi państwo?
- Nie mieliśmy czasu, by się sobie przedstawić - odparł Henry.
- Nie znacie się?
- Pierwszy raz ich spotkałem. Sądzę, że wszyscy zauważyliśmy ciało w tej samej chwili.
- Wasze nazwiska, jeśli można prosić? - Zwrcił się do Gila porucznik Ortega.
4
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • annablack.xlx.pl