Mary Lynn Baxter - Najważniejsza noc, Ebooki, zachomikowane

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
MARY
Lyn n
BAXTER
Najważniejsza noc
PROLOG
Wiedziała, że nie powinna tańczyć w ten sposób
z nieznajomym.
Poruszała się zmysłowo, czerpiąc z tego wielką
radość, choć wokół nie rozbrzmiewała żadna muzy­
ka. Nie powinna, a jednak była szczęśliwa. Czuła się
bezpieczna w jego silnych ramionach.
Co by nie mówić, zachowała się głupio i nie­
odpowiedzialnie. Przyjechała na rajską Jamajkę, że­
by przemyśleć ważne sprawy, a nie po to, by
romansować.
- Åšwietnie do siebie pasujemy - szepnÄ…Å‚ jej
wprost do ucha.
Każdy jego dotyk, każde słowo sprawiało, że
płonęła.
- Co się stało? Zaniemówiłaś? - spytał z szero­
kim uśmiechem.
- Tak... to znaczy nie - poprawiła się szybko.
Roześmiał się i przyciągnął ją jeszcze bliżej.
Kołysali się leniwie, owiewani lekką bryzą. Słyszała
szum morza lak samo wyraźnie jak bicie swego serca.
Zobaczyła go już pierwszego dnia, kiedy to wraz
z przyjaciółkami przybyła na wyspę. Ten mężczyzna
od razu ją zaintrygował, choć nie można go było
nazwać przystojnym. Z pewnością nie był klasycz­
nym amantem. Miał zbyt szerokie ramiona i wyjąt­
kowo muskularne ręce. Jednak właśnie ta drobna
dysproporcja zwróciła jej uwagę.
Musiał spędzać dużo czasu na powietrzu, bo miał
ogorzałą cerę. Zdecydowane rysy, jasne włosy, nie-
bieskozielone oczy, wszystko to nadawało mu wy­
gląd wilka morskiego. To była twarz z charakterem.
Kiedy ich spojrzenia spotkały się po raz pierwszy,
aż zadrżała z wrażenia. To odczucie nasilało się przy
każdym kolejnym spotkaniu. Podczas wieczorku, na
którym produkowali się lokalni artyści, poprosił ją do
tańca. Bez wahania wtuliła się w jego ramiona,
poddając się rytmowi powolnej i zmysłowej muzyki.
Po kilku tańcach wziął ją za rękę i szepnął:
- Chodźmy na spacer.
Na bosaka wędrowali brzegiem morza, napawając
się orzeźwiającą bryzą i atramentową czernią nieba.
W pewnej chwili zatrzymał się i porwał ją do tańca.
- Nie powinnaś bez przerwy wszystkiego anali­
zować - szepnął jej do ucha.
- Nie powinnam?
- Nie. - Zatrzymał się w pół kroku i odepchnął ją
leciutko na długość ramienia.
- Dlaczego?
- Podczas takiej magicznej nocy liczÄ… siÄ™ tylko
uczucia. - Ścisnął mocno jej dłoń, by zaakcentować
swoje słowa.
Chrapliwy, zmysłowy głos podniecał ją równie
mocno jak dotyk jego ręki.
- Przecież ja cię w ogóle nie znam.
- Nie szkodzi.
- Czyżby?
Delikatnie uniósł jej brodę.
- Zapomnij o całym świecie. Myśl tylko o tej
chwili i skup siÄ™ na tym, co czujesz.
- Nawet nie wiem, jak ci na imiÄ™.
- Jeżeli to dla ciebie takie ważne, mów do mnie
Stan.
- Ja jestem Mildred - skłamała gładko, podejrze­
wając, że nieznajomy podał jej nieprawdziwe imię.
- Mildred... - szepnÄ…Å‚.
Zadrżała, choć noc była ciepła.
- To jakieś szaleństwo.
- Oszalałem na twoim punkcie.
W jasnej poświacie księżyca widziała badawcze
spojrzenie Stana. Te oczy zdawały się przenikać ją na
wskroÅ›.
- Nie wierzę, to niemożliwe.
- Dzisiejszej nocy wszystko jest możliwe. Nie
walcz z sobÄ…. Nie walcz ze mnÄ….
Zamknęła oczy, próbując zapanować nad emoc­
jami. Po co wypiła tego ostatniego drinka? Gdyby się
powstrzymała, być może nie wylądowałaby na ciem­
nej plaży z zupełnie obcym mężczyzną.
- Znowu nad czymś rozmyślasz - powiedział
z wyrzutem i obrysował palcem jej dolną wargę.
- Mam ochotę cię pocałować. - Pogładził ją po szyi.
Odruchowo schyliła ku niemu głowę, zupełnie jak
kwiat wyginający się ku słońcu. Wyczuł ten ruch
i położył dłoń na jej piersi.
- Proszę... - szepnęła.
- O co prosisz? Mam cię całować, pieścić?
- Tak, tak...
Wsunął dłonie pod jej bluzeczkę i zaczął pieścić
nagie piersi.
Nie mogła oddychać, nie mogła mówić.
- Tak jest dobrze. - Pochylił głowę i zaczął ją
całować. Jego usta były najpierw czułe i delikatne,
lecz stawały się coraz bardziej gwałtowne i nienasy­
cone.
Nie przerywając pocałunku, pociągnął ja na mok­
ry piach.
- Nawet nie potrafisz sobie wyobrazić, jak bardzo
cię pragnę. - Mówił tak chrapliwie i niewyraźnie, że
ledwie go rozumiała.
Ale słowa nie były ważne. Nie obchodziło jej, co
dzieje się wokół. Pragnęła czuć jego gorące dłonie na
skórze. Usta pieszczące piersi.
- Chcę zobaczyć cię całą - powiedział.
Rozebrał ją i rzucił ubranie daleko od brzegu.
Stała nago w blasku księżyca niczym antyczna
rzeźba. Wstrzymując oddech, patrzyła, jak się roz­
bierał. Spojrzała na jego płaski brzuch, a potem niżej.
Ogarnęło ją szaleńcze pożądanie. Musiała, po
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • annablack.xlx.pl