Marquez Gabriel Garcia - Opowieści rozbitka, ebooki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Gabriel Garcia MarquezOpowie�� rozbitkaTomCa�o�� w tomach$p.$w.$z.$n."Print 6�"Lublin 1995`paAdaptacja na podstawieksi��ki pod tym samymtytu�em.Redakcja technicznawersji brajlowskiej:Artur �api�skiSk�ad i oprawa:PWZN "Print 6�"ul. Wieniawska 1320-071 Lublintel. (0_81) 295_18Druk:Zak�ad Nagra�i Wydawnictw PZNul. Konwiktorska 7�8�900-216 WarszawaISBN 83_85987_26_6`st`tyOpowie�� rozbitka`tykt�ry dziesi�� dni dryfowa� na tratwie bez jedzenia i picia, by�og�oszony bohaterem narodowym, ca�owany przez kr�lowe pi�kno�ci, obsypanyz�otem przez agencje reklamowe, a potem znienawidzony przez w�adze izapomniany na zawsze.`tc+Historia tej historii`tc28 lutego 1955 r. dowiedzieli�my si�, �e o�miu cz�onk�w za�oginiszczyciela "Caldas", nale��cego do kolumbijskiej marynarki wojennejwypad�o za burt� i zagin�o podczas sztormu na Morzu Karaibskim. Okr�tp�yn�� z Mobile w Stanach Zjednoczonych, gdzie przechodzi� remont, dokolumbijskiego portu Cartagena, dok�d przyby� bez op�nienia w dwie godzinypo tej tragedii. Natychmiast rozpocz�to poszukiwania rozbitk�w, przywsp�pracy z jednostkami ameryka�skimi ze strefy Kana�u Panamskiego,przeprowadzaj�cymi kontrol� wojskow� oraz inne mi�osierne akcje na po�udniuKaraib�w. Po czterech dniach zaniechano poszukiwa� i oficjalnie uznanomarynarzy za zmar�ych. A jednak w tydzie� potem jeden z nich, na wp� �ywy,pojawi� si� na jednej z bezludnych pla� p�nocnej Kolumbii, po dziesi�ciudniach dryfowania na tratwie bez jedzenia i picia. Nazywa� si� LuisAlejandro Velasco. Ksi��ka ta jest dziennikarskim zapisem tego, co miopowiedzia� i co og�osi� w miesi�c po katastrofie w bogota�skim dzienniku"El Espectador".Nie wiedzieli�my, ani rozbitek, ani ja, kiedy�my si� starali odtworzy�minuta po minucie jego przygody, �e to znojne tropienie da pocz�tek nowejprzygodzie, kt�ra spowoduje nieliche zamieszanie w kraju, za co on zap�aciw�asn� s�aw� i karier�, a co mnie mog�oby kosztowa� sk�r�. Kolumbi�rz�dzi�a w�wczas wojskowa i folklorystyczna dyktatura Gustavo RojasaPinilli, kt�rej dwa szczeg�lnie pami�tne wyczyny to masakra student�w wcentrum stolicy, kiedy to policja strza�ami rozp�dzi�a spokojn�manifestacj�, oraz zamordowanie przez tajn� s�u�b� pewnej, nigdy dot�d nieustalonej, liczby niedzielnych mi�o�nik�w corridy, kt�rzy wygwizdali nawidowni c�rk� dyktatora. Prac� cenzurowano, a codziennym utrapieniemdziennikarzy pism opozycyjnych by�o wynajdywanie temat�w wolnych odpolitycznych skojarze�, aby czymkolwiek zaj�� czytelnika. W "ElEspectadorze" odpowiedzialnymi za to chlubne lukiernictwo byli GuillermoCano, redaktor naczelny, Jose Salgar, zast�pca naczelnego, i ja, etatowyreporter. �aden z nas nie mia� jeszcze 30 lat.Kiedy Luis Alejandro Velasco przyszed� do nas i zapyta�, ile by�my daliza jego opowie��, potraktowali�my rzecz tak, jak na to zas�ugiwa�a: jakotemat wy�wiechtany. Wojskowi przetrzymywali go par� tygodni w SzpitaluMorskim, gdzie m�g� rozmawia� tylko z dziennikarzami re�imowymi (i jednymopozycyjnym, kt�ry si� przebra� za lekarza). Opowie�� wiele razy by�adrukowana we fragmentach, u�adzano j� i zniekszta�cano, a czytelnicy mieliju� chyba dosy� bohatera najmuj�cego si� do zachwalania zegark�w, jako �ejego nie sp�nia� si� nawet podczas s�oty, reklamuj�cego buty, gdy� jegoby�y takie mocne, �e nie m�g� ich podrze� i zje��, oraz wyst�puj�cego wwielu innych reklamowych �wi�stwach. Przyznano mu order, wyg�asza� przezradio patriotyczne przem�wienia, pokazywany by� w telewizji jako wz�r dlaprzysz�ych pokole� i obwo�ony w�r�d kwiat�w i muzyki przez p� kraju po totylko, by m�g� rozdawa� autografy i pozwala� si� obca�owywa� kr�lowympi�kno�ci. Zebra� niewielk� fortun�. Je�li zjawia� si� teraz u nas, nieproszony, cho� kiedy� bardzo go szukali�my, to mo�na by�o s�dzi�, �e nie maju� nic do powiedzenia, �e za pieni�dze got�w jest zmy�li� cokolwiek i �ew�adze dobrze ju� zadba�y o to, aby w swych zwierzeniach nie przekracza�pewnych granic. Odes�ali�my go tam, sk�d przyszed�. Nagle, w jakim�niepoj�tym odruchu, Guillermo Cano zatrzyma� go na schodach, przysta� napropozycj� i przekaza� go mnie. By�o to tak, jakby mi wr�czy� bomb�zegarow�.Zdziwi�o mnie najpierw, �e ten dwudziestoletni ch�opak, kr�py, o twarzybardziej przywodz�cej na my�l tr�bacza ni� bohatera narodowego, mawyj�tkowy dar opowiadania, umiej�tno�� syntezy i zadziwiaj�c� pami��, a dotego zachowa� tyle naturalnej godno�ci, �e mo�e si� jeszcze pod�miewa� zw�asnego bohaterstwa. W ci�gu dwudziestu rozm�w trwaj�cych codziennie posze�� godzin, podczas kt�rych notowa�em wszystko i rzuca�em podchwytliwepytania, aby wy�owi� sprzeczno��, zdo�ali�my stworzy� zwarty i wierny zapisowych dziesi�ciu dni na morzu. By� tak dok�adny i porywaj�cy, �e moimjedynym, jako literata, zadaniem by�o sprawi�, aby czytelnik w to wierzy�.Nie tylko zreszt� z tego powodu uznali�my za w�a�ciwe opisa� wszystko wpierwszej osobie i firmowa� jego nazwiskiem. W rzeczywisto�ci wi�c mojenazwisko jawi si� przy tym tek�cie po raz pierwszy.Zdziwi�em si� jeszcze raz - i by�o to najlepsze - kiedy czwartego dniapoprosi�em Luisa Alejandra Velasco, by opisa� burz�, kt�ra spowodowa�akatastrof�. �wiadom tego, �e jego o�wiadczenie jest na wag� z�ota,powiedzia� z u�miechem: "Rzecz w tym, �e �adnej burzy nie by�o". Istotnie:s�u�ba meteorologiczna potwierdzi�a, �e i ten luty by� na Morzu Karaibskimpogodny i bez burz. Prawd�, nigdy dotychczas nie og�oszon�, by�o to, �e nape�nym morzu wiatr silnie przechyli� okr�t, zerwa� si� �le zamocowany napok�adzie �adunek i o�miu cz�onk�w za�ogi wypad�o za burt�. Ta rewelacjawskazywa�a na trzy du�e wykroczenia: po pierwsze, zabroniony by� przew�ztowar�w niszczycielem; po drugie, z powodu przeci��enia okr�t nie by�zdolny do manewrowania i wy�owienia rozbitk�w; i po trzecie, towarpochodzi� z przemytu: lod�wki, telewizory, pralki. By�o jasne, �e opowie��,podobnie jak niszczyciel, kryje w sobie �adunek polityczny i moralny,jakiego nie spodziewali�my si�.Historia ta, podzielona na odcinki, ukazywa�a si� drukiem w ci�guczternastu kolejnych dni. Pocz�tkowo same w�adze celebrowa�y literackiewy�wi�cenie bohatera. Potem, kiedy wyjawiono ca�� prawd�, na nic ju� by si�zda�o niedopuszczenie do druku ca�o�ci: nak�ad gazety wzr�s� dwukrotnie, aprzed redakcj� k��bi� si� t�um czytelnik�w poszukuj�cy zaleg�ych numer�w dokompletu. Dyktatura, zgodnie z tradycj� w�a�ciw� rz�dom kolumbijskim,ograniczy�a si� do sprostowania nie wykraczaj�cego poza retoryk�: wsolennym komunikacie zaprzeczy�a, jakoby niszczyciel przewozi� kontraband�.Szukaj�c sposob�w wsparcia naszych zarzut�w, poprosili�my Luisa AlejandraVelasco o list� jego okr�towych koleg�w, kt�rzy mieli aparatyfotograficzne. Cho� wielu sp�dza�o urlopy w r�nych miejscach kraju, uda�onam si� ich odszuka� i odkupi� zdj�cia robione podczas rejsu. W tydzie� popublikacji tej historii w odcinkach ukaza�a si� ona w dodatku nadzwyczajnymw ca�o�ci, z fotografiami kupionymi od marynarzy. Za grupkami przyjaci� nape�nym morzu wida� by�o, w spos�b nie dopuszczaj�cy pomy�ki, nawet wprzypadku marek fabrycznych, skrzynie z przemycanym towarem. Dyktaturaodpowiedzia�a na ten cios seri� drastycznych represji, kt�rych uwi�czeniemby�o, po miesi�cach, zamkni�cie dziennika.Mimo nacisk�w, pogr�ek i niezwykle pon�tnych pr�b przekupstwa LuisAlejandro Velasco nie odwo�a� ani jednej linijki ze swej opowie�ci. Musia�odej�� z marynarki, jedynego miejsca, gdzie robi� to, co umia�, i zagubi�si� w niepami�ci dnia powszedniego. Nim up�yn�y dwa lata, dyktaturaupad�a, a Kolumbia zda�a si� na �ask� innych rz�d�w, lepiej ubranych, cho�wcale przez to nie sprawiedliwszych, podczas gdy ja, w Pary�u,rozpoczyna�em swoje b��dne i troch� nostalgiczne wygnanie, tak bardzoprzypominaj�ce dryfowanie tratwy. Wszelki s�uch po samotnym rozbitkuzagin��, a� przed kilkoma miesi�cami jaki� zab��kany dziennikarz spotka� goza biurkiem w pewnej firmie autobusowej. Widzia�em jego zdj�cie: przyby�omu lat i cia�a, i wida� by�o, �e �ycie nie patyczkowa�o si� z nim, cho� nieopu�ci�a go pogodna s�awa bohatera, kt�ry mia� odwag� wysadzi� w powietrzew�asny pomnik.Pi�tna�cie lat nie zagl�da�em do tej opowie�ci. Wydaje mi si�, �ezas�uguje chyba na druk, cho� nie w pe�ni rozumiem, jaki mo�e by� z niejpo�ytek. Je�li ukazuje si� obecnie w formie ksi��kowej, to tylko dlatego,�e powiedzia�em tak nie przemy�lawszy do ko�ca ca�ej sprawy, a nie jestemcz�owiekiem �atwo zmieniaj�cym zdanie. Przygn�bia mnie my�l, �e wydawc�wobchodzi nie tyle warto�� tekstu, co nazwisko, jakim jest on opatrzony,kt�re ku memu utrapieniu pokrywa si� z nazwiskiem pewnego modnego pisarza.Na szcz�cie s� ksi��ki nale��ce nie do tych, co je pisz�, ale do tych,kt�rzy na nie cierpi�, i ta jest jedn� z nich. Tym samym honorariumprzypadnie temu, kto na nie zas�u�y�: nieznanemu rodakowi, kt�ry musia�dziesi�� dni m�czy� si� na tratwie bez jedzenia i picia, aby ksi��ka tamog�a powsta�.`rpG.G.M.`rpBarcelona, luty 1970 r.`tc+�Rozdzia� I:�O moich kolegach, kt�rzyzagin�li na morzu`tc22 lutego oznajmiono nam, �e wracamy do Kolumbii. Stali�my osiem miesi�cyw Mobile, stan Alabama, USA, gdzie na niszczycielu kolumbijskiej marynarkiwojennej "Caldas" dokonywano naprawy sprz�tu elektronicznego orazuzbrojenia. W tym czasie my, cz�onkowie za�ogi, przechodzili�my specjalneprzeszkolenie. W dniach wolnych robili�my to, co wszyscy marynarze nal�dzie: chodzili�my z dziewczynami do kina, a potem zbiera... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • annablack.xlx.pl