Magiczne zycie Karoliny, EBooki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Magiczne �ycie KarolinyKarolina wesz�a do swojego mieszkania, zm�czona i zzi�bni�ta. By� �rodek zimy,najgorsza pora roku dla dziewczyny, kt�ra kocha�a lato i ciep�o. Postawi�azakupy na pod�odze i rozejrza�a si� wok�. Dwa ma�e pokoiki, kuchenka imikroskopijna �azieneczka "dla krasnoludka", jak cz�sto okre�la�a to miejsceKarolina, by�y smutne, ciemne i wilgotne. Nie pomog�o zapalenie �adnych nocnychlampek z kolorowymi aba�urami - mieszkanie pozosta�o tak ponure jak my�lidziewczyny.Odk�d Karolina si�ga�a pami�ci�, nigdy nie mia�a prawdziwej rodziny. Kiedy by�akilkudniowym niemowl�ciem, znaleziono j� p�yw� w plastikowej torbie na�mietniku. Powtarzano jej p�niej wiele razy, �e prze�y�a w zasadzie tylko cudem- mog�a przecie� udusi� si�, zamarzn��, mog�y j� zagry�� g�odne zwierz�ta. D�ugiczas mia�a dreszcze na samo wspomnienie tych opowiada�, snutych wieczorami wdomu dziecka przez jedn� z wyj�tkowo sadystycznych wychowawczy�. Dziewczynaros�a z pi�tnem niechcianego, wyrzuconego na bruk dziecka. Nie ufa�a ludziom iucieka�a od nich w sw�j w�asny �wiat - �wiat fantazji. Nie sprawia�a k�opot�wwychowawczych, ale te� nigdy nie mia�a przyjaci�, kole�anek, nikt nigdy niezbli�y� si� do niej na tyle, �eby dowiedzie� si�, jaka ona naprawd� jest.Otoczona ksi��kami, tylko je potrafi�a kocha�. �wiat stworzony w ksi��kachuwa�a�a za jedyny prawdziwy, ten kt�ry by� dooko�a niej by� dla niej jakbywi�zieniem - kar�, na kt�r� jako� zas�u�y�a.Karolina wyros�a na pi�kn� dziewczyn� o ciemnych zamy�lonych oczach, d�ugichw�osach skr�caj�cych si� w b�yszcz�ce rude loczki wok� delikatnej, jasnej buzi.Kto� kiedy� powiedzia� jej, �e wygl�da jak dobra wr�ka, czym wywo�a� �liczny,rozmarzony u�miech na jej twarzy. "Wr�ka w d�insach" - pomy�la�a - "to dopierociekawe".Pomimo �e wielu m�czyzn pr�bowa�o zbli�y� si� do niej, Karolina wci�� by�asamotna. "Nie potrafi� kocha�" - powiedzia�a kiedy� jednemu z upartychadorator�w - "moje serce umar�o gdzie� w tej torbie na �mietniku".Jako doros�a kobieta wyprowadzi�a si� z domu dziecka do ciasnej ciemnejkliteczki kt�r� pani dyrektor domu dziecka dumnie nazwa�a "mieszkaniem" ipr�bowa�a �y� tak jak wszyscy. Dosta�a prac� w jakim� biurze, nawet dobrzep�atn�, nie mog�a wi�c narzeka�. Zacz�a nawet powolutku wychodzi� ze swojej"skorupki" i umawia� si� z kole�ankami, wychodzi� do miasta, do kina i na inneimprezy. �y�a tak jak miliony m�odych ludzi. Powinna by� szcz�liwa, ale nieby�a. "Umieram" - my�la�a, kiedy wraca�a z pracy do swojego ma�ego mieszkanka -"umieram powoli i nikt tego nie widzi. Dlaczego nie potrafi� �y� tak jak inni,co ja tutaj robi�, dlaczego musz� ponosi� tak� kar�, za co?" - wtedy ogromneb�yszcz�ce �zy toczy�y si� po jej policzkach, kap, kap, jedna za drug�.Najgorsze by�o to, �e Karolina wiedzia�a gdzie� w g��bi duszy, �e nikt tu jejnie zrozumie, na tym �wiecie. Wiedzia�a �e dla ludzi tutaj jest dziwaczk� kt�ranie potrafi si� cieszy� z tego �e �yje, nie g�oduje, jest zdrowa. Nikt nie mia�poj�cia �e w g��bi duszy dziewczyn� pali�a taka t�sknota, kt�ra by�a nie dozniesienia. T�sknota z�era�a j� powoli, odsuwaj�c od ludzi i �wiata, i trawi�cj� od �rodka.Tego dnia kiedy wr�ci�a znowu z pracy do swojego ciasnego mieszkanka, czu�a �ema do��. �e nie wytrzyma tego wi�cej. �e musi doko�czy� to, co kiedy� nie uda�osi� �lepemu losowi tyle lat temu, w plastikowej torbie na �mietniku. Tym razemnie p�aka�a. By�a bardzo spokojna, kiedy wyjmowa�a fiolki pe�ne tabletek nauspokojenie, zbierane na t� okazj� ju� bardzo d�ugo. By�a spokojna, kiedy powolipopija�a ka�d� pigu�k� pal�cym wn�trzno�ci koniakiem. By�a spokojna, tylkotroch� kr�ci�o jej si� w g�owie, kiedy straciwszy rachub� w tabletkach zacz�apowoli zasypia�. "To takie �agodne" - pomy�la�a - "takie �agodne". Ciemne oczypowoli zamkn�y si� i po policzkach sp�yn�y dwie ogromne �zy.- Hej!! Hej no obud� si�! - Karolina poczu�a �e kto� j� szarpie i krzyczy co� doucha. Po chwili powieki podda�y si� jej woli i otworzy�a oczy. To co zobaczy�aupewni�o j� tylko w przekonaniu �e umar�a i jest ju� gdzie� w innym �wiecie,gdziekolwiek by to nie by�o. Na stoliczku bowiem, obok pustych fiolek potabletkach i przewr�conej butelki po koniaku, sta�a najdziwniejsza istotka, jak�Karolina potrafi�a sobie wyobrazi�. By�a to male�ka, �wietlista dziewczyna zeskrzyd�ami, delikatnymi i pi�knymi jak u motyla. Dziewczyna mia�a na sobie co� wrodzaju kr�tkiej sukieneczki, z podobnego materia�u jak skrzyd�a. W�osy mia�adelikatne jak puch, z�ote, unosz�ce si� swobodnie dooko�a ma�ej g��wki tak jakbyby�y l�ejsze od samego powietrza. Ca�a istota sprawia�a wra�enie niesamowitejlekko�ci, przetykanej �agodnym �wiat�em. To by�o najpi�kniejsze stworzenie jakiekiedykolwiek zago�ci�o w wyobra�ni Karoliny.- Nie jestem w twojej wyobra�ni - powiedzia�a istotka nadymaj�c ma�e usteczka,jakby czytaj�c w my�lach Karoliny - jestem tak samo prawdziwa jak i ty.- Kim jeste�? Elfem? Wr�k�? - Karolina spogl�da�a z ciekawo�ci� na male�k�dziewczyn�.- Nie mam odpowiednika w ludzkiej literaturze, je�eli o to ci chodzi - odpar�aistotka - nie mamy ludzkiej nazwy. Je�eli chcesz nazywaj mnie Iris - takie imi�przybieram gdy wybieram si� do waszego �wiata.- Dobrze, Iris, prosz�, wyt�umacz mi, co to wszystko znaczy? - Karolinarozejrza�a si� po pokoju - czy ja umar�am, a je�li tak, co tu wci�� robi�?- Nie umar�a� g�uptasie - przez ma�� twarzyczk� Iris przebieg� dreszczzniecierpliwienia - przynajmniej jeszcze nie. I nie licz na to �e to szybkonast�pi - istotka u�miechn�a si� znowu - masz tu bowiem zadanie do spe�nienia.- Zadanie? - Karolina patrzy�a na Iris oszo�omiona - o czym ty m�wisz? A pozatym przy takiej dawce �rodk�w nasennych ju� powinnam by� martwa!- Jednak ci ludzie to nierozumne stworzenia - mrukn�a Iris jakby sama do siebiei doda�a g�o�niej - nic nie rozumiesz. S�uchaj. Dla mnie i dla ciebie w tejchwili stan�� czas. Popatrz na zegar.Karolina spojrza�a we wskazanym kierunku. Rzeczywi�cie, wahad�o starego zegarasta�o w miejscu, w dziwnej, pochylonej pozycji, jak zamarzni�te. Nie by�os�ycha� tykania, z zaraz potem Karolina zda�a sobie spraw�, �e nie by�o s�ycha�nic, ani zwyk�ego o tej porze ruchu za oknem, ani te� k��tni s�siad�w, nic.Dziewczyna zauwa�y�a �e nie s�yszy nawet swojego oddechu czy bicia serca.Przestraszy�a si�.- Spokojnie - Iris znowu odgad�a jej my�li - uspok�j si� i s�uchaj co mam ci dopowiedzenia, bo b�d� m�wi� du�o dla ciebie wa�nych rzeczy!- S�ucham - Karolina rozlu�ni�a si� nieco i spojrza�a na �wietlist� istotk� -m�w.- Najpierw powiem ci to czego ju� si� pewnie dawno domy�la�a�, ale niewiedzia�a� jak to ubra� w s�owa - Iris usiad�a na stoliku, machaj�c ma�ymin�kami jak niesforne dziecko - a znaczy to, �e jeste� jedn� z nas. Zawszeby�a�. My �yjemy w tym co wy tutaj ludzie nazywacie innym wymiarem, jest to�wiat r�wnoleg�y ale inny od waszego. Nie ma u nas ludzi, nie ma techniki, niema wojen. Ale nie ma te� wznios�ych uczu�. Kiedy pozbyli�my si� nienawi�ci, �ebyodegna� gro�by walk i wyniszczenia, pozbyli�my si� tak�e mi�o�ci. To by�o, �etak powiem, nieprzewidzianym skutkiem ubocznym. I pomimo �e mamy �wiat pi�kny,pe�en magii i czar�w, jak to tutaj na ziemi nazywacie (chocia� dla nas nie jestto magia ale zwyk�e �ycie), to jednak bez mi�o�ci �ycie by�o puste. NaszaW�adczyni nie chcia�a zgodzi� si� na przywr�cenie mi�o�ci, bo wiedzia�a �e wrazz ni� musia�aby powr�ci� nienawi��. Zabroni�a wi�c nam nawet o tym my�le�. Wtedyty - Iris wskaza�a palcem na Karolin�, tak nagle, a� dziewczyna podskoczy�a -postanowi�a� zwr�ci� nam mi�o�� bez wiedzy Kr�lowej. By�a� bardzo uzdolnion�czarodziejk� i w tobie zachowa�y si� te uczucia - chcia�a� rozda� je reszcieludu i nauczy� nas jak z nich m�drze korzysta�. Jednak - Iris westchn�a smutnoi w jej �licznych fioletowych oczach zal�ni�y �zy - Kr�lowa dowiedzia�a si� otym i rozgniewa�o j� to okrutnie. Os�dzono ci� i skazano na ludzkie �ycie. �ebyby�o okrutniej, W�adczyni pozbawi�a ci� pami�ci ale pozostawi�a t�sknot� - st�dtwoje nieszcz�liwe �ycie tu na ziemi i to �e nie potrafisz sobie go jako�u�o�y�. Ja obserwowa�am tw�j los ju� od dawna, ale dopiero kiedy postanowi�a�zabi� si� musia�am co� z tym zrobi�.. Musisz zrozumie�, Karolino - smutne oczyIris patrzy�y prosto na dziewczyn� - �e mo�esz wr�ci� do nas i spr�bowa�przywr�ci� porz�dek w naszym �wiecie. Ale �eby tak si� sta�o twoje �ycie tu naziemi musi dobiec ko�ca w sw�j naturalny spos�b. Nie wolno ci go sobie odebra�.Je�eli tak zrobisz rozsypiesz si� w proch i przestaniesz istnie� ju� na zawsze -Iris przerwa�a, wzdychaj�c g��boko - a my ci� potrzebujemy. W naszym �wieciecoraz gorzej si� dzieje. Zaczyna zanika� pi�kno, zaczynaj� zanika� kolory. Tosi� dzieje powoli, ale nieub�aganie.- Ale je�li b�d� �y�a jeszcze mn�stwo lat - wed�ug ludzkiego wieku jestemjeszcze m�oda - zapyta�a Karolina - co wtedy? Co b�dzie z waszym.... naszym�wiatem?- Nie martw si� o to - istotce zab�ys�y oczy - ju� ci m�wi�am �e dysponujemymoc� rz�dzenia czasem. Mo�emy go, je�li trzeba, zatrzyma�, rozci�gn��, czyskr�ci�. Zreszt�, tak naprawd�, czas w ludzkim �wiecie p�ynie o wiele szybciejni� w naszym. Ludzkie �ycie jest kr�tkie, nie martw si� wi�c o to.Karolina wiedzia�a, �e Iris m�wi prawd�. Wiedzia�a to zawsze, gdzie� bardzog��boko w swojej zagubionej w ludzkim ciele duszy, tam gdzie moc W�adczyni ju�nie potrafi�a jej dosi�gn��.- Co mam robi�? - zapyta�a, nie czuj�c nawet, jak po jej policzkach tocz� si��zy.- Nie p�acz - �wietlista istotka unios�a si� leciutko i bezszelestnie na swoichdelikatnych skrzyde�kach i male�k� r�czk� otar�a �z� z policzka dziewczyny - �yjtu tak, jak potrafisz najlepiej. Pomagaj ludziom, dodawaj im otuchy, kochaj ich.... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • annablack.xlx.pl