Lynn J. - Obsesja (oficj.),

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->JE N N I F E RL. AR M E N T R O U TOBSESJADedykuję tym,którzy tak bardzo pragnęli zobaczyć ten światw wersji dla dorosłychRozdział 1Siedząc w przydymionym świetle barowych lamp, którenadawały wnętrzu nieco obskurny wygląd, z otwartymiustami spojrzałam na moją najlepszą przyjaciółkę, co napewno nie wyglądało atrakcyjnie. Za to Mel dzisiaj odbiło.To było jedyne racjonalne wytłumaczenie.To, albo jej drink musiał być ze trzy razy mocniejszy odmojego.Byłyśmy nierozłączne, odkąd w pierwszej klasie podzieliłamsię z nią moimi czekoladowymi babeczkami. Mimo togrzechotnik i króliczek miały ze sobą więcej wspólnego niżmy. Mel to ta szalona, zawsze czymś zajęta, podczas gdy janajlepiej czułam się, czytając książki lub oglądając filmy Niktna świecie nie byłby w stanie wyjaśnić, co powodowało, żebyłyśmy ze sobą tak blisko. Nie ma lepszej i prawdziwszejprzyjaźni niż ta, która zaczyna się od babeczek. I czekolady.Upiłam duży łyk mojej coli z rumem i skrzywiłam się,czując szczypanie na języku.- Mel, to brzmi...- Jak szaleństwo? Wiem. Czuję się, jakby mi odbiło. Nieuwierzyłabym w to, gdybym nie widziała na własne oczy a temoje niebieskie cuda działają jak najbardziej poprawnie polaserowej operacji wzroku. - Mel wskazała na swoje oczydwoma palcami. Lakier na jej paznokciach był miejscamiodpryśnięty, co było do niej niepodobne. Uwielbiała wyglądaćperfekcyjnie. - Serena, wiem, co powiedziałam, i powtarzam,Phillip nie jest człowiekiem.I proszę. Znowu to powiedziała. Nie jest człowiekiem.Zerknęłam na pełną do połowy szklankę Mel. Czy piła, zanimsię spotkałyśmy? A może coś brała? Jeśli wziąć pod uwagęroztrzęsiony głos w wiadomości głosowej, którą mi zostawiła,gdy byłam w szkole, i późniejszą rozmowę, możerzeczywiście brała metaamfetaminę. Mel uwielbiałaimprezować, ale trzymała się z daleka od twardych narko-tyków. A przynajmniej taką miałam nadzieję.Pochyliłam się i oparłam ramiona na okrągłym blacie stolika.Poczułam, jak materiał marynarki napina się na moichplecach. Szlag. Szkoda, że nie miałam czasu wrócić do domu isię przebrać. W takiej sytuacji powinnam być wwygodniejszych ciuchach. W wygodnych klapkach ispodniach od dresu z łatwością zaakceptowałabym toszaleństwo, o którym mówiła.- Mel, większość facetów to nie ludzie. Mel zmrużyła oczy.- Cóż, większość facetów nie zaczyna świecić jak jakaś tamżarówka! Ale synowie Vandersona właśnie tak zaczęliświecić. Obaj!Para siedząca w pobliżu spojrzała na nas z zaciekawieniem.Poczułam ochotę, by schować się pod stołem. Chwyciłamdłoń Mel i ścisnęłam ją lekko.-Jak żarówka? - Ściszyłam głos, chociaż to było bezcelowe.Mel zawsze mówiła głośno. A że był to czas wyborów,nazwisko senatora Vandersona wymienione publicznieprzyciągało uwagę.- Tak. Rozświetlił się jak jarzeniówka albo jak te zabawki,które zaczynały świecić, gdy się je ścisnęło. - Mel uwolniłarękę i przeczesała nią swoje kruczoczarne, sięgającepodbródka włosyO rany. Rzeczywiście jej odbiło.- Piłaś albo coś paliłaś...?Mel trzasnęła ręką o stół, aż szklanki zadygotały.- Nie ma na tym świecie rzeczy, którą mogłabym wypić lubzapalić i zobaczyć po niej to, co widziałam.- Okay. - Uniosłam dłonie w poddańczym geście. -Ja poprostu nie potrafię tego zrozumieć, Mel, więc nie wyżywaj sięna stole. Niczemu nie jest winny.Westchnęła głęboko.-Jestem po prostu... przerażona. Widział mnie. Jego brat też.Ja to po prostu wiem.Nie wiedziałam, co powiedzieć, ale widziałam, że rze-czywiście była przerażona. Mel łatwo ulegała emocjom.Potrafiła zachwycać się pasikonikami czy motylami, prze-straszyć gałęzi, która wyglądała jak wąż, ale nigdy nie wi-działam jej w takim stanie. Tym razem było inaczej.Coś naprawdę ją przeraziło. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • annablack.xlx.pl