Lwica, eBooks txt
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Julie Garwood \Tytuł oryginału THE UONS LADYCopyright © 1988 by Julie GarwoodKoncepcja serii Marzena WasilewskaRedaktor Krystyna BorawieckaIlustracja na okładce Robert Pawlickipracowanie okładki Siefan NykaSKtad i łamanie[FfOlTIOITIYlMMILANÓwa*For the Poiish translaBOIT Copyright © 1997 by Wydawnictwo Da CapoFor the PoJish edition Copyright © 1997 by Wydawnictwo Da CapoWydanie 1 ISBN 83-7157-O3O-9Printed in Germany by ELSNERDRUCK-BERLWftologBlack Hills, Ameryka 1797Nadszedł czas przepowiedni.Szaman czekał na znak od Wielkiego Ducha. Minął miesiąc, potem drugi, a bogowie wciąż go ignorowali. Ale szaman był cierpliwy. Nie zaprzestawał codziennych modlitw, nie skarżył się, przepełniony nadzieją, że jego pokorne prośby zostaną wysłuchane.Po czterech bezksiężycowych nocach wiedział, że nastał właściwy czas. Wielki Duch go wysłuchał.Natychmiast zabrał się do przygotowań. Spakował tajemny proszek, grzechotkę, bębenek i wyruszył w drogę na szczyt góry. Drogę ciężką i powolną, bo miał już swoje lata, a siły zła, pragnąc wypróbować jego wytrwałość, rozścieliły wszędzie gęste mgły.Kiedy tylko dotarł na szczyt, rozpalił na występie skały ognisko. Usiadł przy nim, kierując twarz do słońca. Potem sięgnął po proszek.Najpierw wsypał do ognia szałwię. Wiedział, że złe duchy nie lubią jej gorzkiego zapachu. Chciał powstrzymać je przed czynieniem zła, zmusić do opuszczenia gór.Mgła rozwiała się następnego dnia. Znak, że złe moce odeszły. Starzec odłożył szałwię, a do ognia wrzucił kadzidło. Rozszedł się słodki zapach, w którym czuć było dodatekJUUE GARWOODświętej trawy. Kadzidło miało oczyścić powietrze i zgodnie z wierzeniami przyciągnąć dobre duchyPrzez trzy dni i trzy noce szaman nie oddalał się od ogniska. Nie jadł, modlił się, a czwartego dnia sięgnął po grzechotkę i bębenek Zanucił pieśń do bogówW ciemności czwartej nocy doczekał się nagrody Wielki Duch zesłał mu sen.Szaman spał, ale nie jego rozbudzony wizją umysł. Na nocnym niebie pojawiło się słońce. Jakiś ciemny kształt w magiczny sposób formował się w wielkie stado bawołów. Okazałe zwierzęta, grzmiąc kopytami, zbliżały się ponad chmurami. Przewodził im szary orzeł z białymi cętkami na skrzydłach.Szaman zobaczył, że niektóre z bawołów mają twarze jego pobratymców, tych, którzy odeszli już do krainy cieni. Zobaczył ojca i matkę, a także braci. Wtedy stado rozstąpiło się, odsłaniając stojącego dumnie pośrodku górskiego lwa. Miał sierść białą jak błysk błyskawicy i oczy koloru nieba.Stado ponownie się połączyło, a zaraz potem sen nagle się urwał.Następnego ranka święty mąż powrócił do wioski. Siostra przygotowała dla niego posiłek. Rychło po nim szaman udał się do przywódcy plemienia Dakotów, walecznego wojownika o imieniu Szary Orzeł. Przekazał mu, że nadal musi przewodzić swojemu ludowi, jednak resztę wizji zachował w tajemnicy, bo sam jeszcze do końca nie rozumiał jej znaczenia. Potem powrócił do swojego tipi, by uwiecznić sen. Użył miękkiej skóry jeleniej. Namalował na niej stado bawołów i górskiego lwa, starając się wiernie odtworzyć biel jego sierści i błękit oczu przypominający letnie niebo. Skończył, odczekał, aż farby wyschną, po czym zwinął skórę i schował.Sen jednak nadal go nawiedzał. Święty mąż nie tracił nadziei, że w końcu otrzyma pomyślny przekaz dla wodza plemienia. Szary Orzeł był przygnębiony. Szaman wiedział.6LWICAiż przyjaciel pragnie oddać przywództwo innemu, młodszemu wojownikowi. Odkąd zginęła jego córka i wnuk, serce wodza nie należało już do plemienia. Przepełniały je smutek i gniew.Święty mąż nie potrafił pocieszyć przyjaciela. Choć bardzo się starał, nie był w stanie ulżyć jego boleści.Córka Szarego Orła, Merry, powracała ze świata zmarłych. Rodzina z pewnością już dawno pożegnała i ją, i Białego Orła. Rok tmu Szara Chmura, przywódca plemiennych wyrzutków, sprowokował bitwę nad brzegiem rzeki. Pozostawił tam poszarpane ubranie Merry i jej syna, by mąż Merry myślał, is. wraz z innymi polegli oni w walce.Plemię pogrążyło się w żałobie. Choć Merry wydawało się, że upłynęła cala wieczność, od napaści minęło zaledwie jedenaście miesięcy. Upływ czasu zaznaczała na trzcinowej laseczce. Znajdowało się na niej teraz jedenaście nacięć. Brakowało dwóch, by według kalendarza Dakotów minął cały rok.Merry wiedziała, że czeka ją ciężki powrót do domu. Nie martwiła się o syna. Plemię przyjmie Białego Orła. Ostatecznie jest pierwszym wnukiem wodza, Szarego Orła. Tak, będą się nawet bardzo cieszyli z jego powrotuBała się natomiast o Christinę.Instynktownie przytuliła do siebie córkę.- Już niedługo, Christino - powtarzała uspokajająco. -Już niedługo dotrzemy do domuChristina zdawała się nie zwracać uwagi na pocieszenia matki. Z werwą dwulatka wywijała się jej z objęć, pragnąc dołączyć do sześcioletniego brata, który schodzi! z pagórka w dolinę prowadząc kobyłę za uzdę.- Cierpliwości. Christino - szepnęła Merry. Ponownie delikatnie uścisnęła dziewczynkę.- Orle! - krzyknęła mała.7JULIE GARWOODChłopiec odwrócił się i uśmiechnął do siostry. Pokręcił głową- Słuchaj mamy - nakazał.Christina zignorowała jego słowa Znowu spróbowała wyr w a ć " się z ramion matki. Dziewczynka była po prostu za mała, by zrozumieć, że może jej się stać krzywda. Zupełnie nie przerażała jej odległość dzieląca grzbiet konia od twardej ziemi.- Mój orzeł! - krzyknęła- Twój brał musi zaprowadzić nas do wioski, Christino - tłumaczyła Merry. Mówiła łagodnie i cicho z nadzieją że uspokoi podenerwowane dziecko.Christina nagle odwróciła się i popatrzyła na matkę. W niebieskich oczach gościł figlarny uśmiech. Widząc to, Merry ucieszyła się.- Mój orzeł! - Dziewczynka znowu krzyknęła.- Twój orzeł - przyznała matka z westchnieniem. Och, jak bardzo pragnęła, by Christina umiała naśladować jej miękki głos. Jak dotąd nie zdołała jej tego nauczyć. Christina, taka mała, miała głos, od którego liście opadały z gałęzi drzew.- Moja mama! - krzyknęła Christina, uderzając tłuściutkim palcem w pierś opiekunki.- Twoja mama - powtórzyła Merry. Pocałowała córkę, po czym pogłaskała główkę otoczoną jasnymi loczkami. - Twoja mama - powiedziała jeszcze raz, mocno tuląc córeczkę.Uspokojona pieszczotami Christina oparła się o pierś matki i złapała za jeden z jej warkoczy. Następnie włożyła kciuk do buzi, zamknęła oczy, a koniuszkiem warkocza głaskała się po perkatym nosku. Już po chwili spała twardo.Merry naciągnęła na nią bawolą skórę, chcąc ochronić twarzyczkę dziecka przed letnim słońcem Christina była już bardzo zmęczona długą podróżą Przez ostatnie trzy miesiące znajdowała się w ciągłym stresie. Merry dziwiła się, że dziewczynka w ogóle mogła spać.LWICAWszędzie chodziła za bratem, we wszystkim go naśladowała, choć nieustannie też pilnowała matki. Jedna już ją opuściła, więc bała się, że to samo uczyni Merry i Biały Orzeł. Stała się ogromnie zaborcza. Merry miała jednak nadzieję, że z czasem jej to minie.- Obserwują nas z drzew - powiadomił matkę Biały Orzeł. Zatrzymał się, oczekując na jej reakcję.Merry skinęła głową- Idź dalej, chłopcze. I pamiętaj, zairzymaj się dopiero przed najwyższym ttpi.Biały Orzeł uśmiechnął się.- Pamiętam, gdzie stoi tipi dziadka - zapewnił. - Minęło tylko jedenaście miesięcy - zauważył, wskazując na trzcinową laseczkę.- Cieszę się, że pamiętasz - powiedziała Merry. - Czy pamiętasz także, jak bardzo kochałeś swojego ojca i dziadka?Chłopiec skinął głową Jego twarz przybrała poważny wyraz.- To będzie trudne dla mojego ojca, prawda?- Jest dumnym człowiekiem - zaznaczyła Merry. - Tak, to będzie dla niego trudne, ale z czasem zrozumie, że to uczciwe.Biały Orzeł wyprostował się, odwrócił i ruszył w dalszą drogę.Wyglądał jak wojownik. Kroczył pewnie, czym bardzo przypominał ojca. Serce Merry przepełniała duma. Biały Orzeł zostanie wyszkolony na wodza To było jego przeznaczenie, tak jak jej zapisane było, że zaopiekuje się tą białą dziewczynką która teraz tak niewinnie spała w jej ramionachMerry starała się myśleć tylko o zbliżającym się spotkaniu. Wbiła wzrok w plecy syna prowadzącego konia przez wioskę. Cicho nuciła pieśń, której nauczył ją szaman, w nadziei, że wesprze ją to na duchu.Ponad setka członków plemienia Dakota wpatrywała sięJUUE GARWOODw nią i Białego Orla. Nikt nie wypowiedział ani jednego słowa Biały Orzeł szedł przed siebie i zatrzymał się dopiero przed tipi wodza.Starsze kobiety otoczyły konia Merry. Widać było, że są zaskoczone. Niektóre z nich wyciągnęły ręce, jakby chciały dotknąć przybyłej i sprawdzić, czy nie jest złudzeniemKręciły głowami wzdychając. Widząc to, Merry uśmiechnęła się. Uniosła wzrok i zauważyła Kwiat Słonecznika, młodszą siostrę męża. Dziewczyna nie kryła łez.Nagłe ciszę przerwał huk. Ziemia zatrzęsła się pod uderzeniem kopyt koni powracających do doliny. Najwyraźniej wojownicy zostali powiadomieni o pojawieniu się Merry. Z pewnością przewodził im jej mąż, Czarny Wilk.Poły namiotu wodza rozchyliły się w chwili, gdy wojownicy zsiadali z koni. Merry popatrzyła na ojca. Na pomarszczonej twarzy Szarego Orła rysowało się zdumienie, ale wkrótce w jego oczach pojawił się wyraz wzruszenia.Plemię czekało na znak Szary Orzeł jako pierwszy powinien przywitać Merry i jej syna.U jego boku stanął Czarny Wilk. Merry natychmiast pokornie schyliła głowę. Ręce zaczęły jej drżeć, a serce biło tak głośno, że bała się, iż obudzi Christinę. Indianka wiedziała, że jeśli spojrzy teraz na męża, straci nad sobą panowanie. Z pewnością się rozpłacze. Obawiała się, że taka manifestacja uczuć zawstydzi dumnego wojownika.Zresztą uczciwość nakazała jej okiełznać emocje. Merry kochała Czarnego Wilka, ale od chwili rozstania okoliczności uległy tak drastycznej zmianie, że mąż, zanim przyjmie ją z powrotem, musi podjąć przemyślaną decyzję.Nagle Szary Orzeł u...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]