Lustrzanki po zmierzchu, eBooks txt
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nancy A. CollinsLustrzanki po zmierzchu(Sunglasses after Dark)Tłumaczył Robert. P. Lipski(...)Nie pamiętam BYCIA Denise Thorne.Przypomina sobie wydarzenia, daty i nazwiska z przeszłoci, ale nie sš to moje wspomnienia. To suche fakty,przywołane z bezosobowych danych komputerowych, migawki z czyjego życia.Jej pies wabił się Bry.Jej najlepszš koleżankš w trzeciej klasie była Sarah Teagarden.Kierowca miał na imię Darren.Nazwiska majš przypisane sobie twarze i pliki informacji, ale wszelkie emocje prysły. Nic do nich nie czuję.Za wyjštkiem rodziców.Dziwię się, że wspomnienie rodziców budzi we mnie jakiekolwiek emocje. Nie jestem pewna, czy powinno tobyć dla mnie powodem do radoci.To włanie stšd bierze się ból.Jej ostatnie godziny pamiętam bardzo wyranie; zapewne dlatego, że sš to chwile mego poczęcia, wiodšcewprost do mych narodzin na tylnym siedzeniu rolls roycea. Żaden człowiek nie może poszczycić się takimiwspomnieniami. Chyba powinnam uznać się za szczęciarę.Pamiętam dyskotekę Apple Cart z głonš, psychodelicznš muzykš, pulsujšce wiatła na cianach i znudzonedziewczęta w minispódniczkach tańczšce w klatkach zwieszajšcych się z sufitu. Prawdziwy SwingujšcyLondyn, o tak!Denise przesadziła z cocktailami. Każde dziecko z wyższych sfer ma większš lub mniejszš stycznoć zalkoholem, jej jednak wcišż daleko było do mistrzostwa. To, że traktowano jš jak dorosłš i adorowano,zawróciło jej w głowie. Była rozbawiona. Nieostrożna. I nieroztropna.Nie pamiętam, kiedy konkretnie pojawił się Morgan. Wydawało się, jakby po prostu był tam przez cały czas.Wysoki, dystyngowany, z pasemkami siwizny na skroniach i w nieskazitelnie skrojonym garniturze z SavilleRow. Nazwał siebie Morgan. SIR Morgan. Był arystokratš. Jego ton głosu, sposób bycia, poruszania i samozachowanie wiadczyły, że należał do ludzi nawykłych do wydawania rozkazów i nie znoszšcych sprzeciwu. Wtym klubie wydawał się nie na miejscu, ale nikt nie odważył się powiedzieć mu tego wprost. Sir Morgan raczyłjš szampanem i niezliczonymi anegdotami z życia wyższych sfer. Pomimo posiadanego bogactwa Denise byłanastolatkš, spragnionš przygód i romantycznej miłoci. Wyobrażała sobie siebie w roli Bogatego Biedactwa, asir Morgana jako Rycerza w lnišcej zbroi. Niewiadomy, że była dziedziczkš fortuny, wybrał włanie jšsporód starszych, bardziej dojrzałych kobiet obecnych w dyskotece i to z niš bawił się tego wieczoru. O słodkanaiwnoci!Dziewczyna majšca trochę oleju w głowie uznałaby Morgana za lubieżnego satyra z upodobaniem donieopierzonych lolitek. Może nie byłaby to cała prawda, lecz z pewnociš bliższe jej spostrzeżenie niż pełneromantycznych uniesień fantazje nastolatki, od których roiło się w nadmiernie wybujałej wyobrani Denise.Nie mogła oderwać od niego wzroku. Za każdym razem, gdy na niš patrzył, miała wrażenie, że przenika jš nawskro, poznajšc jej najskrytsze sekrety. Miała na niego wielkš ochotę.Chyba nie wiedział, kim naprawdę była Denise Thorne. Popełnił błšd. Był nieostrożny. Gdyby wiedział, z kimma do czynienia, w ogóle nie podszedłby do niej. W sumie dobrze się stało, że jego plan nie wypalił. Wprzeciwnym razie znalazłby się pod ostrzałem prasy i reporterów, co ostatecznie doprowadziłoby nie tylko dojego mierci, lecz do unicestwienia planów opracowywanych starannie od stuleci.Po skutecznym wyizolowaniu jej z tłumu, Morgan zaproponował nocnš przejażdżkę ulicami Londynu. Jakieto romantyczne! Idiotka! Idiotka! Idiotka!Rolls miał kolor dymu. Kierowca, który otworzył im drzwiczki, nosił liberię tak czarnš, że nie odbijaławiatła. Szyby w tylnej częci limuzyny również były mocno przyciemnione. Dla zapewnienia odpowiedniejdozy prywatnoci, jak stwierdził Morgan. Czekała na nich butelka szampana w kubełku pełnym lodu. Denisepoczuła się, jakby grała w filmie. Brakowało tylko podkładu muzycznego.Po drugim kieliszku szampana zaczęło dziać się z niš co złego. Wnętrze samochodu zafalowało i zawirowałow szalonym tańcu. Zrobiło się bardzo goršco i duszno. Oddychanie sprawiało ból, a oczy łzawiły.Najgorsze jednak było to, że również sir Morgan zmienił się. Otworzył usta i z dzišseł wysunęły się kły.Mężczyzna przesunšł językiem po zębach, zwilżajšc ostre jak igły, spiczaste kły. Jego oczy pojaniały. renicezafalowały jak płomienie wiec pod wpływem przecišgu, po czym zwęziły się w gadzie szparki. Białka wokółnich wyglšdały, jakby krwawiły.Denise krzyknęła i rzuciła się w stronę drzwiczek auta. Jej palce nie natrafiły jednak na klamkę, przez chwiletłukła pięciami w szklanš przegrodę oddzielajšcš jš od kierowcy. Szofer odwrócił się do niej i umiechnšł,ukazujšc ostre zęby. Osunęła się na siedzenie, zaciskajšc palce na łokciach. Była zbyt przerażona, aby krzyczeć.Mogła jedynie dygotać.Morgan parsknšł miechem i pokręcił głowš.Głupia gšska.Poczuła, jak wnika w jej wolę niczym rozpalone do białoci żelazo do piętnowania. Wdarł się do jej głowy irozkazał, aby wróciła na siedzenie obok niego, a ciało Denise posłusznie wykonało polecenie. Próbowałastawiać opór, lecz Morgan był zbyt stary i zbyt potężny, aby nie uporać się z krnšbrnš szesnastolatkš. Jej ciałoprzemieniło się w manekin z krwi i koci, a Morgan stał się krwistookim władcš marionetek. Zanim do niegodopełzła, słowa płynšce z jej ust zmieniły się w niezrozumiały bełkot, palce miała zimne i odrętwiałe, gdyrozpinała mu rozporek.Jego penis był duży i biały jak marmur. Choć pozbawiony krwi, znajdował się w stanie wzwodu. Pomimopozorów życia wydał się jej martwy i był zimny, gdy wzięła go do ust. Mięnie twarzy Denise napięły się, miaławrażenie, że żuchwa wypadnie jej z zawiasów. Strach zmienił się we wstyd, a ten z kolei w nienawić.Próbowała ugryć mięsisty korzeń wdzierajšcy się do gardła, lecz ciało odmówiło posłuszeństwa. Omal niezadławiła się własnymi wymiocinami, kiedy żołšd członka dosięgnęła jej migdałków.Wreszcie Morgan znudził się gwałtem oralnym i przearanżował swš kontrolę nad ciałem dziewczyny. Deniseosunęła się na siedzenie w połowie wykonywanej czynnoci. Czuła w gardle smak żółci i wymiocin, bolała jštwarz. Jej policzek opierał się na wełnianej nogawce spodni Morgana. Jego krocze było mokre od liny i łez.Słyszała pomruk silnika rollsa sunšcego bez celu ulicami Londynu.Morgan ułożył Denise na wznak. Była w szoku, nie potrafiła zareagować na to, co z niš robił. Patrzyła, jakmechanicznie zdziera z niej ubranie. Miał zimne ręce. Lodowate. Jak ręce trupa.Uniósł jej przedramię, odwracajšc je tak, aby odsłonić jego wewnętrznš powierzchnię. Następnie powiódłchłodnymi, suchymi wargami po zgięciu jej łokcia, koncentrujšc się na punkcie, gdzie wyczuwało się tętno.Wbił kły w jej rękę i równoczenie w niš wszedł.Denise krzyknęła tylko raz. Był to tak przeraliwy, ochrypły wrzask, że w tej samej chwili wszystkie psy wokolicy zaczęły wyć jak oszalałe.Koszmar tego, co się z niš działo, przełamał barierę szoku wzniesionš przez jej umysł. Wszystko, czym byłaDenise Thorne, zniknęło obrócone w nicoć brutalnym podwójnym gwałtem dokonanym przez księciademonów.I narodziłam się ja.Pierwsze, co poczułam, to ból, gdy Morgan dziurawił moje przedramiona krwawymi pocałunkami, gdy jegozimny jak sopel lodu członek wdzierał się brutalnie w mš liskš od krwi pochwę. Jego sperma parzyła jak kwasakumulatorowy. Wbijał się w moje posiniaczone i ociekajšce krwiš krocze jeszcze przez kilka minut poosišgnięciu orgazmu, aż w końcu znudził się i tš zabawš.Przestałam istnieć w chwili, gdy ze mnie wyszedł. Był zbyt zajęty zapinaniem rozporka, aby zauważyć, żeżyję.Nie mogłam się poruszyć. Po narodzinach wcišż byłam bardzo osłabiona. Zauważyłam, że jego ubranie byłoumazane krwiš, linš i spermš. Morgan nie należał do schludnych ogierów.Limuzyna stanęła, drzwiczki otwarły się automatycznie. Morgan wyrzucił mnie do rynsztoka, tak jak kierowcamógłby wyrzucić z auta puste opakowanie po hamburgerze czy hot dogu.Usłyszałam chrzęst tłuczonej butelki, ale zupełnie nic nie poczułam.Umierałam.mierć jest zabawna. Rozpala gasnšcš iskierkę instynktu samozachowawczego w ognistš pożogę. Jakimcudem znalazłam w sobie doć sił, aby wpełznšć na chodnik. Wbijałam palce w szczeliny w betonowych płytachi tak czołgałam się do przodu. liska krew sprawiała, że raz po raz traciłam uchwyt.Choć byłam w strasznym stanie, wcišż mylałam tylko o tym, jak potwornie bolš mnie zęby. Tępy ból wgórnej szczęce był najgorszy. Nigdy jeszcze nie czułam czego tak strasznego.Pamiętam, że jaki facet na mój widok wrzasnšł: Ojej! I pamiętam, że chodnik zaczšł wibrować pode mnš,gdy ów mężczyzna do mnie podbiegł. Ostatnie, co pamiętam, zanim pogršżyłam się w pišczce, to dziwneswędzenie w koniuszkach palców, jakby oblazły mnie mrówki. Ale to nie były mrówki.To zmieniały się moje linie papilarne.Obudziłam się dziewięć miesięcy póniej. Nie w tym jednak rzecz. Istotne jest to, że obudziłam się pusta.Nie byłam tabula rasa w pełni tego słowa znaczeniu. Wiedziałam, że dwa dodać dwa to cztery, wcišżumiałam mówić i posługiwać się językiem angielskim, a także znałam cały tekst Strawberry Fields Forever.Nie miałam natomiast pojęcia, kim jestem i skšd pochodzę. Poczštkowo wcale się tym nie przejęłam. Kiedydoszłam do siebie, leżałam na boku w szpitalnym łóżku z rurkami w nosie i kroplówkš podłšczonš doprzedramienia. Ocknęłam się z mylš, że MUSZĘ SIĘ STĽD WYDOSTAĆ. Nie wiedziałam, jak się nazywamani nawet ile mam lat, ale czułam, że nie mogę pozostać dłużej w tym miejscu. Najwyższa pora zwinšć manatki.Usiadłam po raz pierwszy ...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]