Lysiak Waldemar - Szachista, E-books, Książki, Waldemar Lysiak

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
WALDEMAR ŁYSIAK
SZACHISTA
KRAJOWA AGENCJA WYDAWNICZA
KRAKÓW 1989
Opracowanie graficzne Marek Pietrzak
Redaktor Henryk Szydlowski
Redaktor techniczny Grażyna Suder
Korektor Halina Baszak
Reprodukcje i zdjęcia z Gostynia Waldemar Łysiak
Zdjęcia z Szamotuł Marian Różański
©Copyright by Waldemar Łysiak, Warszawa 1980
ISBN 83-03-02343-8
Krajowa Agencja Wydawnicza, Kraków 1989
Wyd. III. Ark. wyd. 20,347. Nakład 49650 + 350 egz. I rzut.
Drukarnia Narodowa w Krakowie — zam. nr 93/89
M-24/2751
Mojemu bratu, Henrykowi Łysiakowi
WSTĘP
W tomie I białokruczych już dzisiaj „Wspomnień Wielkopolski...”
na stronach
336—343 znajduje się wielce w jednym ze szczegółów intrygująca relacja
oficera sztabu wojsk pruskich Ottona Pircha, który w latach dwudziestych
minionego stulecia wykonał mapkę okolic Gostynia z kopuły sławnego
barokowego kościoła. Zaczyna się ów cytat następująco:
„O kilka staj od miasta Gostynia na wzgórku leży klasztor XX. Filipinów,
najpiękniejszy podobno gmach w całej okolicy między Poznaniem a
Wrocławiem; zachwalano mi w wielu miejscach dobry byt tych księży i
swobodne ich życie, pragnąłem więc ich poznać, a głowę nabitą mając
romansami, w których kiedyś tyle byłem czytał o intrygach księży katolickich, o
chytrości mnichów, o zbytkach opasłych opatów, o srogich na ubogich
zakonników karach, pospieszyłem do klasztoru, pragnąc naocznie się przekonać,
ile też te opisy z rzeczywistością się zgadzają”.
Przerwijmy w tym miejscu nudnawą nieco w dalszej partii relację Pircha
(nadmieniając tylko, że jak to zwykle bywa, romansowe opisy nie okazały się
zgodne z rzeczywistością) i przejdźmy do najciekawszego fragmentu tekstu:
„Wśród uprzejmych księży w Gostyniu spostrzegłem jednego, którego
powierzchowność mocno mnie zastanowiła. Dałbym dziś co za to, żebym go
mógł odmalować. Mocne religijne przekonanie malowało się na zapadniętych
rysach ciemnej jego twarzy; był to żywy obraz pustelnika z Tebaidy w
pierwszych wiekach chrześcijaństwa. Pomimo codziennych w klasztorze ze
współzakonnikami swemi stosunków, szukał on widocznie osobności w celi
swojej; towarzysze jego przecież wszyscy jednomyślnie przede mną wychwalali
1Wspomnienia Wielkopolski, to jest województw Poznańskiego, Kaliskiego i Gnieźnieńskiego, przez
Edwarda hr. Raczyńskiego b. posła z powiatu Poznańskiego na Sejmach W. X. Warszawskiego, dziś
deputowanego z powiatu Śremskiego na Sejmie W. X. Poznańskiego, Poznań 1842—43
 jego naukę i powiadali mi, że go duchowieństwo tej prowincji było niegdyś do
Paryża wysłało, aby u cesarza Napoleona sprawę Kościoła polskiego popierał.
Usiłowałem poznać tego księdza, a że dokładnie język francuski posiadał,
zagadnąłem go w refektarzu po obiedzie i o Paryżu mówić z nim zacząłem.
Widziałem, że niechętnie wdawał się ze mną i jakby z przymusem niektóre mi
szczegóły o koronacji Napoleona przytoczył. W dalszym ciągu rozmowy
pytałem go się, czy nie był w Rzymie, czy nie widział miasta tak niegdyś
sławnego, w którym dziś głowa jego Kościoła na tronie zasiada.
— Cóż bym tam widział — odpowiedział — ludzi takich jak wszędzie, dalekich
od bóstwa w niezmierzonym stosunku.
— Czyliż nie byłeś ciekawy — mówiłem mu dalej — przypatrzeć się z bliska
rozmaitym narodom; czyliż nie sądzisz, że wiara w każdym niemal kraju inną
przybiera postać?
— Młodym jesteś — przerwał mi ksiądz — do świata należysz i dlatego tak
myślisz, lecz ja inaczej.
— Wszakże i ty — odrzekłem — w Paryżu młodym byłeś.
— Byłem nim — powiedział — ale nie tak; Bóg mi swoją okazał łaskę,
pozwolił mi wszystko na bok odsunąć i jemu się wyłącznie poświęcić.
Pierwszym celem człowieka być powinno starać się o to, aby Zbawiciela
poznać.
Mocny skurcz piersiowy, który go w tej chwili porwał, przymusił go oddalić się
z refektarza”.
Z relacją tą zetknąłem się po raz pierwszy przed kilkunastu laty (w drugiej
połowie lat sześćdziesiątych) i nie przypuszczałem, że przyjdzie mi kiedyś do
niej powrócić. W niespełna dwa lata później przypomniałem ją sobie,
dowiedziawszy się przypadkowo o krótkiej informacji opublikowanej po roku
1812 w jakiejś holenderskiej gazecie
Treścią jej było opowiadanie sierżanta
2
Miałem w ręku francuskie odręczne tłumaczenie, jednakże bez podanego źródła, tylko z
zaznaczeniem, że chodzi o holenderską gazetę. Właściciel znalazł je w książce kupionej u bukinisty.
Być może gazetą ową był popularny „Opregte Donderdagsche Haarlemsche Courant"? Należałoby to
  [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • annablack.xlx.pl