M332. Morgan Sarah - Nieznajomy z wesela, Różne e- booki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Sarah Morgan
Nieznajomy z wesela
Tłumaczyła
Danuta Dowjat
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Siedziała sama w ostatniej ławce małego ko´ci´łka.
Trwała nieporuszona, jakby najmniejszy ruch miał wy-
zwoli´ powstrzymywana
˛
fal
˛
emocji. Na jej twarzy ma-
lował si˛ wyraz udr˛ki, a wzrok wbity w przestrze´ zdra-
dzał uczucia, nad kt´ rymi z trudem panowała.
Była pi
˛
kna, ale to nie jej uroda zwr´ ciła uwag
˛
Oli-
vera, tylko blado´´ cery. Policzki białe jak ´nieg, kt´ ry
gruba˛ warstwa˛ pokrywał teren wok´ł ko´cioła. I chocia˙
Oliver Hunter stał tu˙ obok ołtarza, zauwa˙ył cienie pod
jej oczami. Pomy´lał,˙e chyba nie spała od wielu dni,
ledwo trzyma si˛ na nogach i zaraz tu zemdleje.
W sercu Olivera poczucie odpowiedzialno´ci lekarza
toczyło walk˛ z konieczno´cia˛ pełnienia obowia˛zk´ w
dru˙by. Gdyby nie fakt, ˙e za moment do ko´cioławej-
dzie panna młoda, podszedłby do nieznajomej, kt´ ra lada
moment mo˙e osuna˛´ si˛ na kamienna˛ posadzk˛.
– Przesta´ gapi´ si˛ na go´ci. – Stoja˛cy obok niego pan
młody wymierzył mu kuksa´ ca. – To m´ j´lub. Nie wol-
no ci rozgla˛da´ si˛ za dziewczynami. A przynajmniej nie
teraz. Powiniene´ mnie wspiera´ w trudnych chwilach.
– W trudnych chwilach? – Oliver oderwał wzrok od
dziewczyny i zmierzył przyjaciela wzrokiem. – Wreszcie
˙enisz si˛ z Bryony. Czym si˛ martwisz?
Jack Rothwell pr´ bował rozlu´ni´ kołnierzyk koszuli.
4
SARAH MORGAN
– Chyba wiesz, przecie˙ jeste´ kawalerem. – Zerkna˛ł
nerwowo przez rami˛. – Wzia˛łe´ obra˛czki?
– Oczywi´cie.
– Poka˙.
– Daj spok´ j... – Oliver wsuna˛ł dło´ do kieszeni,
j˛kna˛ł i zrobił przera˙ona˛ min˛. – O nie! Zostawiłem je
w drugiej marynarce.
– Przecie˙ masz tylko jeden garnitur. Lepiej przesta´
udawa´, bo po˙ałujesz – warkna˛ł Jack.
– Ju˙ ˙ałuj˛ – odparł Oliver, wyjmuja˛cr˛k˛ z kieszeni
itłumia˛c ziewanie. – Ta marynarka jest upiornie niewy-
godna.
– Rzeczywi´cie, ´le na tobie le˙y – stwierdził Jack,
przyjrzawszy si˛ przyjacielowi.
– Jest za ciasna i pije w ramionach. – Oliver skrzywił
si
˛
, pr´ buja
˛
c poruszy´ szerokimi barami.
– Gdzie u licha podziewa si˛ twoja siostra? – Jack
nerwowo zerkał w stron˛ wej´cia.
– Panna młoda powinna si
˛
sp´ ´ni´. I licz si
˛
ze
słowami, jeste´ w ko´ciele – skarcił go Oliver. – Przesta´
panikowa´, dobrze? Zaraz b˛dzie.
– A gdzie jest tw´ j brat? Miał ja
˛
tutaj przywie´´.
Oliver ci˛˙ko westchna˛ł i jeszcze raz zerkna˛ł na nie-
znajoma˛. Dziewczyna nawet si˛ nie poruszyła, nikt te˙
nie zwracał na nia
˛
uwagi. Siedziała tam sama jak pa-
lec. Wygla˛dała tak ˙ało´nie, ˙e co´ chwyciłogoza
gardło.
– Jack, kim jest ta dziewczyna?
– Kt´ ra?
– W ko´ciele zauwa˙yłem tylko jedna˛ ładna˛ buzi˛ –
odparł sarkastycznie Oliver. – Ale jak sa˛dz˛, ty straciłe´
NIEZNAJOMY Z WESELA
5
zainteresowanie kobietami, kiedy o´wiadczyłe´ si˛ mojej
siostrze.
– Przyznaj
˛
si
˛
bez bicia, ˙e masz racj
˛
. – Jack u´mie-
chna˛ł si˛ zmieszany. – Poka˙ mi ja˛.
– Siedzi z tyłu. W bł˛kitnej garsonce, i ma niesamo-
wicie ciemne włosy.
– Ta, kt´ ra zaraz zemdleje? – Jack spojrzał we wska-
zanym kierunku.
– Tak. – Oliver zacisna˛ł usta. – A niech to szlag, masz
racj˛.
– Teraz ty przeklinasz w ko´ciele – zwr´ cił mu uwag˛
przyjaciel. – Ma na imi˛ Helen, jest kole˙anka˛ Bryony ze
studi´ w i zaopiekuje si˛ naszym domem podczas miesia˛-
ca miodowego. Jeste´ pewny, ˙e twoja siostra nie zmieni-
ła zdania?
Ale Oliver ju˙ go nie słuchał.
– A wi˛c to nia˛ Bry kazała mi si˛ zaja˛c´–mrukna˛ł pod
nosem, nie odrywaja˛c wzroku od twarzy Helen. – Nic
dziwnego, ˙e si
˛
o nia
˛
martwiła. Wygla
˛
da fatalnie.
– Miała jakie´ ci˛˙kie prze˙ycia. – Jack zn´ w starał
si˛ rozlu´ni´ kołnierzyk, przypatruja˛c si˛ grupie go´ci,
kt´ rzy wła´nie weszli do ko´ci´łka. – Mo˙e wiesz, kim
sa˛ ci ludzie?
– Znajomi rodzic´ w – rzucił Oliver, skoncentrowany
na dziewczynie. – Czy Bryony m´ wiła, co jej si
˛
stało?
Mnie nie chciała nic wyja´ni´. Prosiła, ˙ebym przez mie-
sia˛c troszczył si˛ o jej przyjaci´łk˛, ale nie zdradziła, na
czym polega jej problem.
– Takie wła´nie sa˛ kobiety. Ani krztyny logiki –
stwierdził Jack. – Ale na pewno chodziłoom˛˙czyzn˛.
Zwia˛zek to koszmarna rzecz.
6
SARAH MORGAN
– Podbi´ ci oko? – Oliver uni´ sł pytaja˛co brwi. –
Przecie˙ zamierzasz o˙eni´ si˛ z moja˛ siostra˛.
– Naturalnie nie miałem na my´li naszego zwia
˛
zku –
szybko poprawił si˛ Jack, znowu zerkaja˛cwstron˛ wej´cia.
– Ale kiedy sobie przypomn˛ wszystkie kobiety, z kt´ rymi
musiałem si˛ spotyka´, zanim znalazłem Bryony...
– Znasz ja˛ od dwudziestu dw´ ch lat. Nie jej wina, ˙e
tak wolno kojarzysz.
– Wiedziałe´,˙ej˛ kocham? – Jack popatrzył zacie-
kawiony na przyjaciela.
– Oczywi´cie – odparł Oliver znu˙onym tonem. – Za-
ło˙yłem si˛ z Tomem, kiedy wreszcie ci˛ o´wieci.
– Czemu nic mi nie powiedziałe´?
– Ju˙ zapomniałe´,˙ebałe´ si˛ zaanga˙owania jak
diabeł ´wi˛conej wody? – spytał Oliver, zerkaja˛c zn´ w
na Helen. – Mo˙e jej przydarzyło si
˛
co´ podobnego.
Mo˙e jaki´ facet złamał jej serce?
– Na lito´´ boska˛, przecie˙ jeste´ lekarzem i wiesz, ˙e
serca nie mo˙na złama´.
– Mo˙na – stwierdził Oliver. – Zagla˛dam ostatnio do
staruszki, kt´ rej latem umarł ma˛˙. Sp˛dzili razem pi˛´-
dziesia
˛
t pi
˛
´ lat. Jest w fatalnej formie.
– Ma depresj˛ – o´wiadczył Jack. – A jej serce pozo-
stałocałe i zdrowe.
– Je´li nie odzyska sensu ˙yciu, umrze. – Oliver po-
kr˛cił głowa˛. – Jestem o tym przekonany. Bliscy Hildy
Graham wyprowadzili si˛ na południe. Musz˛ jej znale´´
rodzin
˛
zast
˛
pcza
˛
, ludzi, o kt´ rych b
˛
dzie mogła si
˛
troszczy´.
– Nie rozumiem ci˛, Oliverze – westchna˛ł Jack. –
Wygla˛dasz na twardziela, ale w gł˛bi duszy pozostałe´
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • annablack.xlx.pl