MÅ‚odzieniec z dawnych lat, EBooki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
M�odzieniecz dawnych latFRAN<;OIS MAURIAC-PAX-WARSZAWAM�odzieniecz .dawnych latPRZE�O�Y�A ZOFIA MILEWSKAINSTYTUT WYDAWNICZY -PAX- 1970Rozdzia� INie jestem takim ch�opcem jak inni. Gdybym by�taki jak inni ch�opcy, maj�c siedemna�cie lat po-lowa�bym z Laurentym, moim starszym bratem,i z naszym rz�dc�, starym Duberc, i z SzymonemDuberc, jego m�odszym synem, kt�ry jest klery-kiem i o tej porze powinien by� na nieszporach,i z Prudentym Duberc, jego bratem, kt�ry namawiaSzymona, �eby sobie da� spok�j z proboszczem.M�g�bym strzela� z kalibru 24, zamiast wyp�asza�zwierzyn� po krzakach, jakbym by� psem � za-miast udawa� psa.Tak, udaj� psa, ale r�wnocze�nie zastanawiamsi�, co ten Szymon ma w g�owie. Podkasa� sutann�ze wzgl�du na kolce i ga��zie; dlaczego jego grube�ydki w po�czochach z czarnej we�ny pobudzaj�do �miechu? Lubi polowanie tak, jak lubi� jeDiana i Stop. Ma �y�k� my�liwsk�, nie mo�e si�przem�c, ale wie, �e o tej w�a�nie porze ksi�dzdziekan odprawia nabo�e�stwo i patrzy na pust��awk�, w kt�rej powinien znajdowa� si� Szymon,a jego tam nie ma. Po nieszporach ksi�dz dziekanprzyjedzie do nas, �eby om�wi� to z mamusi�.Mam nadziej�, �e b�d� ju� w domu, chocia� minie dowierzaj� i milkn�, gdy si� tylko zbli�am.Zdaniem mamusi jestem pleciug�, a ksi�dz dzie-kan uwa�a mnie za niesfornego ducha, poniewa�stawiam sobie pytania, kt�rych on nigdy sobie niestawia� i jemu nikt nie stawia�, a ju� ja najmniejze wszystkich; ale wie, �e uwa�am go za g�upiego.�Ty wszystkich uwa�asz ?a g�upich." To mi za-rzuca mamusia. No, prawda, �e w domu tylkosiebie uwa�am za inteligentnego, ale wiem, �enic nie wiem, poniewa� niczego mnie nie nauczo-no. Moi nauczyciele poza podstawowymi wiado-mo�ciami nie mieli mi nic do przekazania. Kole-dzy s� ode mnie lepsi we wszystkim, co si� liczyw ich oczach. Odnosz� si� do mnie pogardliwiei maj� powody, �eby mn� pogardza�: nie upra-wiam �adnego sportu, a si�y mam tyle co kurczak.Czerwieni� si�, kiedy rozmawiaj� o dziewczynach,a je�li pokazuj� sobie fotografie, odwracam g�ow�.Niekt�rzy jednak odnosz� si� do mnie przyja�-nie, mo�e nawet wi�cej ni� przyja�nie.Oni wiedz�, co b�d� robili, ju� maj� swojemiejsce w �wiecie. A ja? Ja nie wiem, czymjestem. Wiem �wietnie, �e wszystko, co g�osiksi�dz dziekan, i wszystko, w co wierzy mojamatka, wcale nie idzie w parze z tym, co istniejerzeczywi�cie. Wiem �wietnie, �e nie maj� absolutniepoczucia sprawiedliwo�ci. Mierzi mnie religia,kt�r� praktykuj�. A przecie� nie mog� obej�� si�bez Boga. I to w�a�nie sprawia, �e w g��bi duszyjestem r�ny od wszystkich, nie za� to, �e udaj�psa i wyp�aszam zwierzyn� z krzak�w zamiast po-lowa� z Laurentym, Prudentym i Szymonem Du-berc, i �e nie podo�a�bym nawet strzelbie kali-ber 24. Wszystko, co opowiada ksi�dz dziekan,wydaje mi si� idiotyczne, a tak�e spos�b, w jakiopowiada; a jednak wierz�, �e to jest prawda,dla siebie samego odwa�y�bym si� napisa�: wiem,�e to jest prawdziwe, tak jak gdyby �lepiec, b�-d�cy jednocze�nie rutynowanym przewodnikiem,prowadzi� mnie do prawdziwej prawdy drogamiabsurdalnymi, mamrocz�c po �acinie i ka��c taksamo mamrota� rzeszom coraz mniej licznym, a�wreszcie ju� tylko trzodzie, kt�ra najwy�ej po-trafi pa�� si� tam, gdzie si� j� na pastwisko za-prowadzi... Ale c�! �wiat�o��, w kt�rej id�, acz-kolwiek jej nie widz�, ja widz�, albo raczej jestju� ona we mnie. Niech sobie opowiadaj�, cochc�: to przecie� s� ci nieucy lub te� idioci, nakt�rych tak si� w�cieka m�j przyjaciel Donzac,modernista. Niemniej to, w co wierz�, jest praw-dziwe. Oto do czego dla mnie sprowadza si� hi-storia Ko�cio�a.Maj� zaj�ca, upolowali go na skraju polaJouanhaut. Powr�t by� potwornie m�cz�cy: siedem'kilometr�w po tej ponurej, ale dla mnie ukochanejdrodze mi�dzy dwiema �cianami sosen. �Wszystkoto w�asno�� naszej pani, jak by� daleko nie spoj-rza�" � niezmiennie powtarza Duberc, przez ca-lute�k� drog�, z t� osobliw� dum� muzyka...Ohydnie to pisa�. Z g�ry wiedzia�em, �e w dro-dze powrotnej Szymon kleryk b�dzie szed� ko�omnie, nic zreszt� nie m�wi�c. Teraz z koleidzieckiem sta� si� Laurenty: bawi si� kopaniemszyszki; je�li doprowadzi j� tak do domu, wygra.Z Szymonem nie rozmawiamy o niczym. Napewno proboszcz skar�y� mu si� na mego �nie-sfornego ducha" i Szymon podziwia mnie za to,�e maj�c siedemna�cie lat potrafi� wzbudza� nie-pok�j w tej istocie ograniczonej, kt�ra b�dzie mia-�a nad nim w�adz�, jak d�ugo jest klerykiem nawakacjach.Pragn� tu wyzna� wobec Boga, jaki jestem za-k�amany: obawy w dziekanie i mo�e podziww oczach Szymona budz� dzi�ki do�� mglistymwiadomo�ciom, zapami�tanym z wypowiedzi mo-jego przyjaciela Andrzeja Donzac, kt�ry pakujemi w uszy wszystko, co wyczyta w Rocznikachlilozolii chrze�cija�skiej. Wynosi pod niebiosaniejakiego ojca Laberthonniere, oratorianina re-daktora tego czasopisma, kt�rego nazwisko przej-muje naszego dziekana obrzydzeniem: ,,To moder-nista, czuje si� sw�d herezji" � powtarza. Gardz�nim za pos�ugiwanie si� tym skojarzeniem idio-tycznym i okrutnym: sw�d herezji! Oni zawszeposy�aliby na stos ludzi, kt�rzy wierz�, oczy ma-j�c otwarte.Niemniej jestem zak�amany, poniewa� bij� wnich judz�cymi argumentami Andrzeja, jakby toby�y moje w�asne, i mam tak� min�, jakbym wie-dzia�, czego oni nie wiedz�, podczas gdy jestemnie mniej ciemny od nich... Nie, jednak si� oczer-niam. Jak powiada Andrzej, ja wgryz�em si�w Pascala. Do czytania Pascala nie potrzebuj� si�zmusza�: zw�aszcza zapisk�w w opracowaniuBrunsciwicga, kt�re ofiarowa� mi Andrzej. Zewszystkim, co wi��e si� z Port-Royal, i ja czuj�si� zwi�zany.Czy Szymon Duberc, cho� ma przecie� matur�,czyta� Pascala? Podejrzewam, �e �adnego z pisarzyobj�tych programem nie pozna� w oryginale,a poprzestaje na podr�cznikach... Szed� ko�o mnie.Czu�em zapach potu, jakim przesi�kni�ta jest jegosutanna. Nie dlatego, �e jest brudny: jest czy�ciej-szy od ca�ej swej ch�opskiej rodziny, kt�ra wog�le nie uznaje mycia, a mo�e i od nas, bo�owi�c ryby przy m�ynie prawie codziennie w�azido wody. �owi szczupaki i p�ocie uderzaj�c w pnieolch, przy kt�rych zastawi� wi�cierze... Ale nieb�d� tu opowiada� o �owieniu ryb.Prawd� m�wi�c nie tyle od�r Szymona przy-prawia mnie o md�o�ci, co te sz�ste paluszki, trz�-s�ce si� wyrostki, kt�re ma u obu r�k i u obun�g r�wnie�, tak �e jego buty robione na miar�wydaj� si� jednakowo d�ugie, jak szerokie: zu-pe�nie nogi s�onia. Ale sz�ste palce u n�g nie-10cz�sto mam okazj� ogl�da�, podczas gdy te nie roz-cz�onkowane chrz�stki u obu jego d�oni wprostmnie fascynuj�. Zreszt� wcale nie stara si� ichkry� i otwarcie si� cieszy, �e nadprogramowe palceuwolni� go od wojska. Jego starszy brat, Prudenty,jest innego zdania: ,.Mog�e� wst�pi� do Saint--Cyr..." To jedyne s�owa, jakie Prudenty kiedy-kolwiek przy mnie wypowiedzia�, zdradzaj�ce rol�kusiciela, jak� zdaniem mamusi i ksi�dza dziekanaodgrywa wobec m�odszego brata.Obmy�la�em powie��, kt�r� m�g�bym na tentemat napisa�: Prudenty, w�t�y, chudy, ze sczer-nia�� sk�r� i wszystkimi z�bami zepsutymi, zako-chany, to wiem, w Marii Duros, swojej s�siadce,c�rce cie�li, siostrze Adolfa Duros, kt�ry madwadzie�cia lat i przypomina Herkulesa z obraz-k�w w mojej historii greckiej � ten Prudentyprzez brata porachowa�by si� ze �wiatem, nakt�rym on sam jest tylko ple�ni�.... Poza tym, �ejak wszyscy Dubercowie, jest inteligentny. Czegodowodem jego bunt. Wed�ug mojej koncepcji w hi-storii, kt�r� obmy�lam, Prudenty powinien wyrzecsi� Marii Duros i pchn�� j� w obj�cia Szymona.W rzeczywisto�ci Maria Duros zapewne tak samobrzydzi si� m�odszym bratem, jak starszym, a na-wet du�o bardziej, ze wzgl�du na owe paluszkii sutann�, kt�ra ju� mu przywar�a do sk�ry...Zreszt� bo ja wiem? Tak sobie wyobra�am, jestempewien, �e to prawda, poniewa� znam ch�opaka,kt�rego Maria Duros kocha, a w ka�dym raziedo niego chodzi; jest przyjacielem Adolfa, jejbrata olbrzyma.A zreszt� mo�e ksi�dz dziekan si� nie myli,kiedy powtarza: Szymona n�ka nie demon po��d-liwo�ci, lecz ambicji. Na dziewcz�ta prawie niepatrzy. Oczywi�cie wiem, �e by� tak chowany,�eby na nie nie patrze�. Ale wszystko jedno, chyba11;jeszcze nie potrzebowa� naprawd� z sob� walczy�...C� ja mog� wiedzie�? Nic nie wiem o Szymonie,ani w og�le o nikim. Nawet mamusia i ksi�dzdziekan cz�sto mnie zaskakuj�.Po powrocie z polowania Lamenty zani�s� zaj�cado kuchni. Ja by�em zm�czony i wyci�gn��em si�na kanapie w sieni. Przysz�a mamusia i usiad�aprzy mnie. Po�o�y�a mi r�k� na czole i zapyta�a,czy nie chce mi si� pi�. Mia�a ochot� porozma-wia�. Wida� porozumia�a si� ju� z ksi�dzem dzie-kanem na temat tego, co nale�y mi powiedzie�,bo uchodzi�em za powiernika Szymona. W istocienic podobnego. To, �e mnie sobie upodoba�, wcalenie przejawia si� w s�owach. Przepa��, jaka nasdzieli, bynajmniej mu nie przeszkadza. W ka�dymrazie nigdy nie usi�owa� jej przeskoczy�.Zreszt� mamusia r�wnie�. Kocha mnie, ale si�mn� nie interesuje. Nie interesuje si� niczymopr�cz naszych posiad�o�ci, i mo�e tym, co za-chowuje wy��cznie dla siebie, a przypuszczam, �es� to skrupu�y religijne, o kt�rych mam pewnepoj�cie, bo pami�tam, co i mnie dr�czy�o, kiedyby�em ma�y, z czego wyzwoli�em si� ca�kowicielub cz�ciowo, odk�d dzi�ki Donzacowi wykry�em,�e zostali�my tak wytresowani, i� niesko�czono��zawiera si� dla nas w absurdalnych zakazach,w tabelce grzech�w powszednich i grzech�w rze-komo �miertelnych.Ksi�dz dziekan obarczy� wida� mamusi� misj�wybadania mnie, a ja umy�lnie przymyka�emoczy, jakbym by� �pi�cy. Nie wysilaj�c si� na�adne wst�py zapyta�a, jak zachowywa� si� Szy-mon w czasie polowania.� My�la� wy��cznie o zaj�cu i zapewn... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • annablack.xlx.pl